Wiecie, co robię, jak mi źle? Patrzę! Tzn. podnoszę wzrok i patrzę Ojcu w oczy.
(Czy Bogu można spojrzeć w oczy? Tzn. czy jesteśmy tego godni? Chyba nie… A jednak on na to pozwala. Ciekawe, nie?)
Patrzę więc w te oczy i nic nie mówię. Albo raczej mówię "Ciężko!". To chyba jedyne słowo, jakie w takich sytuacjach wypowiadam, ale jest w nim głębia, której nikt nie zrozumie poza nami. No bo kto mnie zna tak, jak On? Czasem Mu opowiadam to wszystko, co się dzieje, bo On bardzo lubi mnie słuchać (Oboje to lubimy!), ale czasem, jak nie mam siły, to nawet nie muszę, bo On wszystko wie, co jest ogromną ulgą, bo jak trzeba Ziemniakom gadać o wszystkim, to aż się nie chce. Nie macie tak?
A On na to moje "Ciężko!" odpowiada "Wiem!". Nie "Nie narzekaj!" albo inne dyrdymały, tylko "Wiem, spokojnie!". To też jest super, no bo przecież niezawsze potrzeba pocieszenia, tylko zrozumienia, prawda? I czasem mówi "Wiem! Nie martw się, ja jestem, spokojnie!". Teraz, gdy sama często wypowiadam te słowa, wiem ile w nich może zawrzeć się uczucia. Co dla osoby, która kocha, oznacza z kimś "być"! I piękne jest to, że ja nie byłam pierwsza, tylko Bóg!
PS. Śmiesznie, bo nie pisałam "Mu" i "On" wielką literą, więc jak się skapnęłam, to trochę się zmieszałam i też przeprosiłam. 🙂
Piękne. Ja to bardziej z Bratem rozmawiam. 🙂
Tzn?
Z Jezusem. Bo to przeciesz nasz brat. 🙂 No i Bóg oczywiście.
Aaa, no to ja też! Albo mówię po prostu „Wy”, ale ja to też traktuję tak, że mówię „Ty” i to się odnosi do Boga en générale, jako Trójcy Świętej. Wychodzę po prostu z założenia, że tam jest dobry przepływ informacji. :d
Ooo. Niewątpliwie. POtwierdzam. Przelew informacji lepszy niż internet.
Skąd ja to znam…?
Ja też tak mam jak Ty, Julitko!
Ja też raczej z Braciszkiem gadam, ale z Tatusiem też mi się zdaża, a i Ducha Miłości czasem zatrącę i o pomoc poproszę. Braciszka zaczepiam najczęściej i najcudowniej jest poczuć, jak On mnie kocha. Przychodzi, ja Go proszę o pomoc, o wsparcie, a On na to, że mnie kocha i że spokojnie, bo jestem przy tobie, z tobą, w tobie. A wiecie, że est taka interpretacja spotkania Mojżesz i Boga, scena z krzewem płonącym, kiedy Bóg się przedstawia jako „Jestem Jestem”, więc jest taka interpretacja, że Bóg się nazywa „Jestem Jestem” i swoim imieniem mówi do nas: „Jestem, jestem” jak mama do ciężko chorego dziecka siedząc koło niego na łóżku i trzymając je za rękę. Bóg mówi do nas” Jestem, Jestem. Nie bój się, ja Jestem z tobą”. Ładne, nie? Autorstwo ks. prof. Waldemar Chrostowski, z którym miałam biblistykę na studiach.
hmm coś w tym jest