Jak można się domyślić, ta ostatnia pozycja została przeczytana za namową pajpera i muszę przyznać, że podobała mi się o wiele bardziej o "Wiedźmikołaja", choć i ten był całkiem przyjemną lekturą.
Fabuła w Świecie Dysku jest tak trudną do opisania w recenzji rzeczą, że nie wiem, jak się za to zabrać, ale w skrócie chodzi o to, że nie dość, że zaczynają w mieście ginąć niewinni ludzie, to jeszcze ktoś truje patrycjusza i to nie wiadomo, w jaki sposób, a o to wszystko podejrzewa się golemy.
Czy to one faktycznie stoją za morderstwami? Czy rozbicie ich wszystkich młotami i zabranie ich "słów" to dobry pomysł? Czy najciemniej jest zawsze pod… świecą?
Polecam, chociaż i tutaj styl Pratchetta czasem męczy, a czasem – bawi.