Lato aż kipi owocami: boróweczki, malinki, jagódki leśne, nektaryny, śliwki, brzoskwinki i inne dobra; zadanie ósme jest proste: jemy jeden owoc dziennie, względnie ok 100-200 g owoców drobnych, leśnych, jagodowych.
Powodzenia! <3
Julitka zaprasza na bloga z treściami wszelakimi
Lato aż kipi owocami: boróweczki, malinki, jagódki leśne, nektaryny, śliwki, brzoskwinki i inne dobra; zadanie ósme jest proste: jemy jeden owoc dziennie, względnie ok 100-200 g owoców drobnych, leśnych, jagodowych.
Powodzenia! <3
eeeasy, raczej bym napisał, zadanie ósme, nie przesadzamy z ilością owoców 🙂
@Balteam Jesteś jednym z nielicznych. 😀
A jarzyny mogą być?
np. pomidory, ogórki, cukinie, u nas na działce tego multum.
Owoce to, jakby nie patrzeć, owoce.
W wakacje to raczej sporo ludzi je owoce, gorzej z zimą, tak obstawiam.
I co TY na to?
Z punktu widzenia botaniki pomidor jest mięsistą jagodą, a więc niewątpliwie owocem. Z uwagi jednak na względnie niską zawartość cukru i charakter zastosowania kulinarnego powszechnie zalicza się go do warzyw.
No nic, z punktu widzenia botaniki ci zaliczymy, ale z uwagi na niską ilość cukru i charakter zastosowania kulinarnego, jednak nie 🙂
A kim Ty jesteś, współprowadzącym bloga, czy jak?
Julita umie pisać.
Ej, a WY się potem dziwicie, że nazywają Was kółkiem wzajemnej adoracji, skoro czytacie sobie w myślach, bronicie wzajemnych interesów, wypowiadacie się jeden za drugiego etc.
Julita za Pajpera, Baltean za Julitę itd.
A Ty się dziwisz, że ludzie mówią, że rozpętujesz gównoburze i się czepiasz 😛 Chyba że się nie dziwisz, to zwracam honor
Jeśli powiedziałam nieprawdę czekam na kontrargumenty i wtedy jestem gotowa przeprosić.
No wiesz, kontrargumenty jak kontrargumenty, ale… Zazdrościsz czy jak? Tak się chyba robi na ogół w grupie dobrych znajomych. A RS to początkowo była grupa znajomych, a że nie postanowili się znielubić, to akurat chwała za to im i opatrzności.
Nie, zauważam (nie ja jedna) oczywiste oczywistości, których niektórzy nie chcą zauważyć.
I uwaga tych słów nie kieriuję tym razem do autorki wpisów.
Magmar, a to był zwyczajny żart, jak mi się zachce, to na twoim blogu też napiszę podobnie, jeśli ktoś napisze coś, co będzie chciało mi się lekko przekręcić. To, że potem ktoś będzie myśleć, że jestem twoim przyjacielem na wieki, to no trudno, nic nie zrobię, jakoś będę musiał z tym żyć.
Z resztą, może faktycznie zacznę pisać po innych blogach, rozbudujemy trochę te kółeczko wzajemnej adoracji.
Gorzej, że ja tak mogę pomyśleć, przeżyjesz, hie hie.
Też Wam odpowiedziałam żartem.
Jeszcze jakby Monika tak napisała, to pół biedy, bo akurat ona jest w RS. Błąd w rozumowaniu polega na tym, że Balteam nie jest. Nigdy człowieka na oczy nie widziałam. 😀
Nie chciałam odpowiadać na postawione pytanie, bo wiem, w co przerodzi się dyskusja, ale jak już piszę, to napiszę:
W zadaniu mowa jest o owocach w sensie popularnym, ogólnym, powszechnie przyjętym itp.
Jeżeli swojej mamie mówisz codzień, że zjesz sobie owocka i sięgasz po pomidora, to ja nie mam nic przeciw. 😀
Na tym polegał żart.
Ale Julito, ja też nigdy nikogo na oczy nie widziałam, więc gdybyś ujrzała chłopaka pewnie byś go ozłociła, no nie?
Leczenie siłą woli.
WOW. Też tak chcę.
Ty jesteś autorką zadania i bardzo dobrze, żeś się wypowiedziała.
Naprawdę, o cośtakiego też sięmożna czepnąć? W jednym pokoju by siedzieli zupełnie sobie obcy ludzie, którzy z nudów zaczęli grać w grę, ktośby za kogoś żartem odpowiedział i już by sięzaczęło, że o, o, o, ci to ze sobąchodzą… CO my, w piątej klasie jesteśmy? A, i jeszcze, oczywiiiiście, że nie powiedziałaś, że chodzą, przepraszam, skrót myślowy. No śmieszne, jak zazwyczaj.
PS Faktycznie Balteam, to nie takie proste nawet w lato. Ja mało jem owoców i nawet nie wiem, czemu, bo w sumie lubię.
Ale choć byś przekroczył trzydziestkę, gdy pewnego dnia kiepski masz nastrój, to rób wszystko, co tylko na świecie dozwolone do lat osiemnastu. CHyba zbyt serio potraktowałam te słowa hie hie.
A jak potraktujecie arbuza?
Mówię do wszystkich sympatyków owoców, ktoś kiedyś pochłonął całego?
Ja nie!
Potraktuję go nożem i zjem z połowę połowy.
Zjem tyle, ile będę mogła i na ile będę mieć ochotę. 😀
Potraktuję go bez litości: poćwiartuję, obgryzę i zostawię pustą skórę w kawałkach. 😛
No tak, ale była mowa o jednym owocu.
Dziennie.
AUtorka bloga nie wspomniała jak ów ma być spożyty, czy pokrojony, czy nie, jakie narzędzia mają być użyte.
CHyba, że rozszerzy konkurs o zjedzenie owego np. bez użycia rąk, a to może zadanie na wrzesień.
Zadam pytanie prościej:
Czy kawałek arbuza też zostanie wzięty pod uwagę, jeśli tak, czy jest jakaś dolna granica wagowa.
I jak rozumiemy kawałek. Hie hie.
Całkiem ciekawa rozkmina swoją drogą.
O Mój Boże. :p
Nigdy nie ośmieliłabym się tak wysoko aspirować.
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.
Deklarowani Katolicy powinni o tym wiedzieć, no nie?
A skoro nie wiedzą, to jest to pierwsze przykazanie dekalogu.
Mam tłumaczyć czym jest dekalog?
Jeśli tak, uczynię to w następnym wpisie. Wróćmy jednak do konkursu, nada się ten kawałek arbuza czy nie?
cytat: "jemy jeden owoc dziennie, względnie ok 100-200 g owoców drobnych, leśnych, jagodowych."
Zjedz po prostu od 100 do 200 gram, jeśli mi napiszesz, że nie jest to ani leśne ani drobne, no to ci odpiszę po prostu żebyś pokroiła 🙂