Co mnie wczoraj odbiło, nie wiem! Byłam już w takim stanie nerwów, że nawał kłopotów i tzw. chandra sprawiły, że na to wszystko patrzyłam jakby z góry, z rozbawieniem. Bawiło mnie, że jestem zmęczona, że dostałam pisma z dwóch różnych urzędów tego pięknego miasta, z których to odebraniem i przeczytaniem miałam problemy, że zawezwano mnie do sekretariatu celem samodzielnego złożenia do piątku podania, a nie mam osoby widzącej, która pomogłaby mi w wypełnieniu danych, że do toalety po raz pierwszy była kolejka…
Co więc wynikło? Myślałam o tym wszystkim, a potem pomyślałam sobie o Bogu i myśli mi zeszły na Niego i Jego Tory. "Acha, – Pomyślałam. – trzeba zapewnić Ich, że wszystko u mnie w porządku i że się nie poddam, niech się nie martwią.". Czasem, gdy jestem w trakcie dnia i traktuję go jak wyzwanie, to zwracam się do Boga, jakby był moim dowódcą. Mówię więc często np. "Halo, baza, melduję, że działam, jestem na pozycji i wszystko w porządku." i powiedziałam tak właśnie wczoraj. A to pociągnęło lawinę. No bo z czym może mi się skojarzyć "Halo, baza!"? A no z filmem "Pan Kleks w Kosmosie", w którym to obecni na statku kosmicznym wywołują się chasłem "Tarapapa Mango, Tarapapa Mango… Halo, baza!". Potem to już tylko ryczałam ze śmiechu i zadeklarowałam, że będę wywoływać Dowódcę tym właśnie, jakże uroczym chasłem. Nie wiem tylko, co On na to…
a może to On w ten sposób chciał właśnie cię rozbawić i rozluźnić? 🙂 Jego metody są ciekawe, ale zawsze działają.
Tak, właśnie o tym pomyślałam, gdy to się stało. 🙂
Bym ci powiedział co on na to, ale zmilczę taktownie 😛
Dobrze, bo i tak byś z tym nie trafił! 🙂
Myśklę, że w samo sedno. pytanie tylko, kto jakby to zrozumiał.