Napewno byłam już wtedy po I Komunii Świętej, bo pamiętam, jak szłam z mamą po Eucharystię.
Był pogodny, wiosenny Dzień Świąteczny, chyba Niedziela Wielkanocna, a może jakaś już po, i.. moje przyjęcie urodzinowe! Byłam
bardzo zadowolona, no bo wiadomo – każdy lubi mieć urodziny, zwłaszcza jak się ma 9-10 lat. Siedziałam
sobie w ławce wraz z babcią i bratem i czekaliśmy na rozpoczęcie mszy.
– To są Pani dzieci? – Usłyszeliśmy nagle.
– Tak. – Odparła babcia.
– To proszę wziąć je z tej ławki, bo ja muszę usiąść, bo ja chora jestem.
Nadawcą tych słów była "zadbana i umalowana" kobieta, tonem nieznoszącym sprzeciwu domagająca się naszej
"eksmisji". Jedynym błędem, jaki chyba faktycznie popełniliśmy w ciągu całej konwersacji, były słowa
mojej babci:
– Proszę, niech Pani siada. – Wstała i wyszła z ławki.
– A co to? Dzieci nie wyjdą? Tak je państwo uczycie, żeby na starość były nieuprzejme i się tak zachowywały,
żeby miejsca nie ustępowały?
– Proszę Pani, moja wnuczka nie widzi.
(No tego to nie musiała moja babcia mówić, ale wiecie, jakie są babcie)
– No tak, to niech ona zostanie. A ten mały?
– To jej brat.
(On miał wtedy ze sześć lat.)
– No to niech wyjdzie.
– Proszę Pani, on niech z nią zostanie, bo wie Pani, żeby nie była sama.
– Dobrze, ale czego Wy te dzieci uczycie?! Jak będą starsze, to będą się strasznie zachowywać! A ty widzisz?
– Zwróciła się do siedzącego w tej samej ławce starszego już chłopaka.
– Tak.
– No to wychodź!
– Proszę Pani, to jest msza dla dzieci! – Włączył się mój tata, stojący niedaleko. – Jeżeli Pani nie
pasuje, że dzieci siedzą, to proszę przychodzić na inną mszę, gdzie będzie mniejszy tłok! To akurat dzieci
mają teraz największe "prawo" do siedzenia.
Pani kłóciła się z moim tatą jeszcze chwilę, po czym skapitulowała, bo rozpoczynała się msza. Widziała,
że chyba jednak mój tata ma więcej argumentów i siły przebicia.
Po 1: Ta niewiasta wcale nie wyglądała na chorą – była ładnie ubrana i umalowana, no ale uznajmy, że
to przecież nie jest miarodajna wytyczna choroby.
Po 2: Choć kościół był dość zatłoczony (o tym napiszę za chwilę), to nie wierzę, by nigdzie nie było
ani skrawka wolnego miejsca, żeby musieć przeganiać 9 i 7-latków z miejsc.
Po 3: Gdyby nawet, to przecież wystarczyłoby zwykłe "Proszę", a nasi rodzice napewno by nas stamtąd wzięli,
bo przecież zawsze nas wychowywali tak, że "starszym" ustępuje się miejsca, choć tak w ogóle przecież
od dzieci w tym wieku w sumie się tego nie wymaga, czyż nie?
Po 4: Ta szacowna dama straszyła moich rodziców, że wychowują chamów i prostaków (no tak tego nie ujęła,
ale chyba była bliska), a jej zachowanie.. cóż.. też do najlepszych nie należało! Jaki to przykład dla
małych dzieci?
Po 5: Tak jak mówił mój tata, była to msza dla dzieciaków. Nasz kościł ma ich oprócz tego jeszcze 4 i
o ile rozumiem, że na 07:00 rano nie każdemu chce się wstawać, to są jeszcze 3 inne, a nasz kościół jest
naprawdę duży. Niestety "starsze panie", żeby innego określenia nie użyć, choć ona taką "starszą panią"
chyba nie była, wybierają nie wiadomo dlaczego akurat tę jedną mszę i dzieciaki stanowią jakieś 25% ludzi
na tej mszy. No dlaczego? Na innych mszach, jak teraz chodzimy, są po prostu pustki, każdy może siedzieć
w innej ławce!
Po 6: Ona bynajmniej nie była usatysfakcjonowana z jednego miejsca dla siebie – musiała wygonić pół ławki
i przez to mieliśmy naprawdę dużo miejsca, a ludzie przy nas stali!
Ta kobieta zepsuła mi całą mszę i nawet moment odczytania przez Księdza intencji "O Boże Błogosławieństwo
w … rocznicę urodzin Julitki", które zawsze wywoływało uśmiech, jakoś inaczej na mnie działało. Miałam
tylko nadzieję, że po mojej minie kobieta zorientuje się, że to były moje urodziny.
– Mamo… – Powiedziałam po Komunii – Zabierzcie mnie ze sobą, ja tam nie chcę już wracać…
Przez te kilka ostatnich minut mszy stałam wraz z rodzicami.
Do dziś pamiętam to zdarzenie.
Smutne. Niektórzy ludzie neistety tacy są, uparci i nie przegadasz.
DOkładnie. Nie każdy jest sympatyczny. Nie każdy zachowuje się normalnie. Sporo jest osób, które mają zachowania egoistyczne. BO przecież tylko oni są ważni, tylko im musi być dobrze.
Nie przejmój się Julitko, są różni ludzie, a zachowanie tej pani, no cuż chyba komentarza nie wymaga, głupia, chamska i beszczelna.
Straszne myślenie o sobie.
Kurcze, przykre. Kim trzeba być, żeby robić takie rzeczy? Kim trzeba być albo co przejść? Poza tym to nie prawda, że małe dzieci nie męczą się, stojąc. Dziewięciolatka może dałaby radę, ale sześciolatek? Wystać całą mszę?
Ja to wiem, mój tata to wie, Ty to wiesz… Ale ona nie wiedziała.
Ona też wiedziała, ale starsi ludzie od wieków uważali, że to oni są najważniejsi na tym świecie. Osobiście kilku takim raz na zawsze swoją postawą „wypersfadowałem”, jak należy się zachowywać wobec młodszych, ale to już historia nie na teraz.
przykre to jest na prawdę. czasami nie rozumiem ludzi.
Straszne. Ludzie bywają straszni, chamscy i oczekują pełni zrozumienia dla nich, nie dając wzajem ani krzty tegoż innym.
Bo to durna baba była.
co za babsko takich pełno wszędzie i poco taka do kościoła chodzi aż widać jak miłuje bliźnich Julitko brawo dla Twojego TATY
Niestety takie szacowne damy często są utożsamiane z katolikami, bo przecież chodzą do kościoła, a zdeklarowani ateiści mają koronny argument.
O matko. Co za, wybaczcie to określenie, wredne, bezduszne babsko.