Pytanie "Czy ktoś widział…" zadaję bardzo często… Bogu i jego "Świcie", czyli wszystkim, których znam i którzy mnie wspierają. No wiecie, wlicza się w to Matka Boża, mój Anioł Struż, Archaniołowie (A, cóż za poufałość, ale o tym kiedyś będzie osobno.), św. Siostra Faustyna, św. Jan Paweł II, św. Kazimierz Jagiellończyk, Pastuszkowie z Fatimy, św. Bernadetta (Maria Bernarda), sporo zmarłych, których osobiście nie znam (tylko po głosie lub z opowieści), sporo znanych, no i… On, a raczej… Oni – ostatni na liście, ale najważniejsi. No bo jak w sumie powinno mówić się do Boga w Trójcy Świętej?
Ja często używam mało zobowiązującej, a jednocześnie krzywdzącej formy "Ty", ale chyba o tym wspominałam, a napewno jeszcze wspomnę.
Czasem, gdy coś mi się zgubi, bo przez własne niedbalstwo np. tytułowe skarpetki zrzucę z własnego łóżka i potoczą się w nieznane mego pokoju, na kilometrach kwadratowych podłogi, pod tajemnicze, niezbadane krzesło, zadaję właśnie to sakramentalne pytanie "Czy ktoś widział?". Szukamy razem. Różnie to wygląda – czasem podpowiadają w stylu "Sprawdź pod szafką przy łóżku." albo "A jeszcze pod deską do prasowania pod łóżkiem…", a czasem kierują ręką, a ja poddaję się instynktowi i tam, gdzie padnie moja dłoń, zguba się znajduje. Czasem otrzymuję fałszywe alerty, podsuwane prawdopodobnie przez mózg, mające mnie zniechęcić, ale to drobiazg! Wierzcie mi, jeden taki wypadek mam nawet zapisany i to Wy jesteście elitarną grupą, która będzie mogła go przeczytać, jakkolwiek haotycznie bym go nie opisała:
"11.10.2018, 23:29
Odnaleziona skarpetka.
W roztrzepaniu gdzieś mi zginęła, gdy brałam inne rzeczy. Długo szukałam, nie chcąc w sumie przyznać się, że potrzebuję Bożej pomocy. Przepatrzyłam całe łóżko po wierzchu, za i pod nim, przy dżwiach, całąpodłogę itp. Wreszcie pomyślałam, gdy nam rozmowa zaczęła się z Bogiem:
– A tak A propos: Zgubiłam gdzieś skarpetkę. Generalnie nie mam problemu, ale długo jej szukam i zaczyna mnie to irytować. Może Ty wiesz, gdzie ona jest?
Znalazłam ją. Po kilku sekundach sama wpadła mi w ręce, gdy kolejny raz oglądałam koc na łóżku. To było zbyt szybkie, zbyt znaczące.
Chwała Panu!"
No dobra, zmieniłam dla Was dwie litery, by składnia się zgadzała, wybaczcie…
Takich przypadków jest masa, ale nigdy nie mam czasu, by je opisać, a szkoda, bo jakaś forma "dowodu" by to była, nie ma co.
"Czy ktoś widział", to jedno z najczęściej zadawanych przeze mnie Bogu pytań, jakkolwiek by to nie brzmiało.
Fajnie się z nimi szuka, a jak fajnie znajduje!
Czy odwiedziałaś moje myśli i je odpisałaś? Mam zupełnie tak samo, tak samo jak Ty szukam tak samo proszę o pomoc te same osoby tak samo to przeżywam. I nic co zgubione nie jest wtedy straszne.
Jak to te same???
No w sensie że zaczynam z Tatusiem w niebie rozmawiać i potem święci…
No tak, ale te same osoby pytasz?
Zrozumiałam, że zaczynasz ich pytać stąd myślałam że te same. Mój błąd
Generalnie pytam Wszystkich Świętych, ale głównie Ich.
Tak, też myślę, że gdybym spisywała wszystkie t sytuacje, w których Bó mi pomaga, miałabym niepodwarzlne dowody na to, że Bóg istnieje. nawet jeśli niektóre sytuacje rozumiem tylko ja, a ludzie wzięliby je za nic nieznaczące przypadki.
Można też prosić o pomoc Św. Antoniego? On przecież jest od rzeczy zagubionych.