Jest wieczór 23 grudnia. Zmęczona i jakby zniechęcona rozpoczynam ten wpis, bo chcę go umieścić jutro, tak by dotarł do Was właśnie w Wigilię.
Tytuł będzie ten sam, koncepcja niby ta sama… tylko ja nieco inna. To dobrze; zmieniamy się, dojrzewamy, "rośniemy" i tak być powinno.
Niektórzy swoje podsumowania robią na koniec roku, a ja takowe poczynię właśnie teraz.
Co się zmieniło?
Odnalazłam miłość i obiecuję, że nigdy jej już nie wypuszczę z rąk. Na zawsze!
To na plus. Jestem też, jakby to powiedziały znajome "ziemniaki", dojrzalsza i stateczniejsza; Tak przynajmniej mogłoby się wydawać, choć mi się widzi, że jest raczej odwrotnie.
Nauczyłam się niezłomności w walce o to, by wierzyć, że świat jest naprawdę piękny. Nauczyłam się wierzyć w to nawet wtedy, gdy nie wierzę. Nauczyłam się, jak walczyć z nadzieją mimo braku nadziei. Nauczyłam się, że słońce nie zawsze jest gorące, a kolory – kolorowe.
Nauczyłam się, choć teoretycznie wiedziałam o tym, że miłość to nie są tylko uniesienia, że trzeba o nią walczyć, najczęściej z samym sobą.
To można zaliczyć na plus. A co na minus?
Świat zmienił mnie. Jużsię tak często nie uśmiecham, nie śmieję, bo i ochoty do życia mniej i świat jakby smutniejszy, bardziej zmęczony, i mnie wciąż mówi się, że "już jestem za duża", i balast doświadczeń jakby zbyt mocno przygniata do ziemi. Nie ukrywam, że główną tego przyczyną jest Elten.
Poczyniono we mnie szkody, których tak szybko się nie naprawi (może w ogóle), a które wciąż uczę się wybaczać. Wybaczam wciąż na nowo i wciąż na nowo kłują w serce…
Nauczyłam się, że miłość potrafi boleć. Tak boleć, że aż masz ochotę to wszystko rzucić. Nie możesz jednak, bo wiąże Cię słowo, którego nie możesz, nie chcesz złamać.
Kilka osób potknęło się w moim sercu, pociągając za sobą inne. Upadek uczynił mi ból, ale w myśl obietnicy złożonej Wam przed rokiem i z tą wiarą, która mi została obiecuję Wam, że nadal będę dla Was! Bo przecież jestem złączona z niewyczerpaną Miłością Bożą…
Żal mi minionych lat i żal tego, co zniszczył rok 2019. Trudno mi czekać z radością i nadzieją na rok nadchodzący. Ponieważ jednak nauczyłam się walczyć, robię to i tym razem i… czekam z nadzieją!
A teraz czas na podziękowania dla tych wszystkich, którzy sprawili, że jestem tu, gdzie jestem. Będą one pisane losowo, żeby nie nazywało się, że kogoś faworyzuję:
Będę dla Ciebie, który nadal jesteś zagadką, a z którym mogłaby połączyć mnie wspaniała relacja, gdyby nie złe okoliczności przyrody. Może gdybyśmy spotkali się w innym świecie, innym miejscu, innym czasie… Ale nie martw się, wszystko jeszcze można naprawić!
Będę dla Ciebie, który tak zaplątałeś się w swoim życiu, że nie możesz ujrzeć jego prostoty i który do tego stopnia żyjesz własnymi wyobrażeniami o ludziach, że nie widzisz ich prawdziwych twarzy.
Będę dla Ciebie, która pokazałaś mi część Twojej prawdziwej twarzy. Niech Twoje światełko nie gaśnie i niech łączy nas mimo dzielących nas różnic.
Będę dla Małego Aniołka, który prawdopodobnie teraz nie czyta tego wpisu, ale z którym łączą mnie więzy mocniejsze, niż internetowa sieć. Mam nadzieję, że Pan przekaże Ci moje życzenia szczęścia i odwagi na drodze, którą obrałaś.
Będę dla Ciebie, którego kochanie już raczej tylko boli, ale który dałeś mi wspaniałe wspomnienia i doświadczenia, jakich nikt nie może mi odebrać.
Będę dla Ciebie, która długo drapałaś i sypałaś sól na moje rany i której wciąż na nowo muszę uczyć się przebaczać. Mam nadzieję, że kiedyś się to uda. I mam nadzieję (Nie, wierzę w to!), że Bóg Ci przebaczył! Pamiętaj, że nie liczą się okoliczności, a liczy się zachowanie i jego efekt. Nie jednorazowy, jak to się wydaje, i nie jednej osoby tylko dotyczący.
Będę dla Ciebie, która dajesz nam wszystkim przykład na to, że walczyć trzeba do końca, nawet jeżeli walka jest długa, bardzo długa… Pamiętaj, że Jezus mówi także do Ciebie, choć go nie słyszysz. To milczenie jest najpiękniejszą dla Niego rozmową!
Będę dla Ciebie, która nadal jeszcze nie wiesz, jaka jest Twoja droga i jakie właściwie są Twoje uczucia. Nie martw się, ja też tego do końca nie wiem! Otwieraj serce, podawaj dłonie i ciesz się chwilą!
Będę dla Ciebie, który nauczyłeś mnie praktykować Radość Doskonałą. Nie wiesz nawet, jak się to przydaje!
Będę dla Ciebie, która swego czasu dałaś mi ogrom nadziei, pozytywnej energii i zrozumienia. Szkoda, że Cię teraz już tu nie ma…
Będę dla Ciebie, która spokojem zadziwiasz, skrytością zastanawiasz, a lojalnością – zachęcasz. Daj mi kawałek swojego serca, a ja Ci dam swoje całe! Dziękuję za wyrozumiałość, powagę, rozsądek, śmiech i spokój!
Będę dla Ciebie, która zamykasz się z różnych przyczyn na serca innych; pamiętaj, że walczyć należy zawsze, zawsze mieć nadzieję i że jest kilka otwartych dusz, które na Ciebie czekają.
Będę dla Ciebie, po którym został tylko ślad na liście kontaktów, a który tak wiele nauczyłeś. Odpoczywaj i nie martw się już Eltenem. To znaczy pomóc możesz, ale tylko jak chcesz!
Będę dla Ciebie, która jeszcze mocniej rozpłomieniłaś gorejące we mnie instynkty. Kto wie, może kiedyś bliżej się poznamy…
I będę dla Ciebie… Cóż, wyszedłeś na końcu, a miało być losowo… Ciebie już dotyk nie płoszy, a poza tym… Ty przecież sam wiesz, prawda?
To chyba wszyscy. Jeżeli kogoś pominęłam, to raczej nie dlatego, że nie chciałam go wspomnieć.
Wszystkie przesłania, o których mówiłam Wam ostatnio, wciąż są aktualne. Niczego z nich nie cofam i czekam na Was! Wystarczy tylko jeden Wasz gest, a przygarnę Was i ogrzeję tak, jak tylko mogę. Może i tego ognia niewiele, ale jest mój własny i pragnę rozdzielić go między Was.
Przesyłając Wam serdeczne, świąteczne życzenia ślę wyrazy serdecznej miłości!
Wasza,
Ja
PS. Jest pół godziny przed Północą. Wybaczycie mi ten pośpiech?
Bardzo, bardzo piękny i wzruszający wpis.
Przebaczanie to trudna, bardzo trudna sztuka, ale wierzę, że z Bogiem wszystko się uda.
Trzymaj się kochana i miej najpiękniejsze święta i najlepszy nowy rok na świecie. Obyś zawsze widziała światło, nawet w największych ciemnościach.
właśnie się wzruszyłam, niech te święta i nowy rok będą lepsze niż to co było. Nie poddawaj się, walcz do końca. Jesteś wspaniała.
Julitko, życzę, aby wszystko co dobre i piękne lgnęło do Ciebie i Twego serca. Niech ogień ogrzewający ludzi i Twą duszę płonie podsycany miłością. Obyś miała jak najwięcej szczęśliwych doświadczeń, które pomogą poradzić sobie z tymi trudniejszymi. Niech Ci się wiedzie jak najlepiej – w świąteczny i codzienny czas.
Bardzo ładny wpis, zdecydowanie dojrzalszy.
Rozwinięcie wypowiedzi na innym komunikatorze.
Bardzo wzruszający wpis. O dziwo, mój rok był bardzo podobny do twojego, choć zamiast, naprzykład, Eltena, mógł bym wpisać coś innego. Też wałczyłem, też zmieniałem się, kochałem, zostanawiałem się, też próbowałem wybaczyć i nawet praktycznie wszystkim wybaczyłem. Napewno poro słów tu padnie, będzie sporo życzeń, ale ja napiszę jedną prostą i bardzo ważną rzecz:
życzę ci, żebyś zawsze zostawałaś sobą. Zdarzają się różne rzeczy, odchodzą ludzie, zmieniamy miejsce zamieszkania, otoczenie również się zmienia, zdarza się to ciągle, takie życie, ale najważniejszym w tym wszystkim jest poprostu zostać sobą, nie stracić to, co masz, nie zabić w sobie to lepsze, co masz. . Bądź szczęśliwa w nowym roku. Храни тебя Господь. Pozdrawiam.
Witaj Julitko bardzo piękny, ale i smutny niestety wpis. A ja Ci życzę, żeby ten rok się jak najszybciej skończył skoro był złym rokiem i przyszło szybko nowe, ale to dobre nowe. A na święta, żeby były spokojne, szczęśliwe i oby dały Ci odpocząć od wszystkiego co złe.
I co ja mogę o tym wpisie napisać. Piękny, wzruszyłem się, ale jakoś treściwie skomentować?
To był ciężki rok, głównie za sprawą Eltena i Eltenowiczów. Ale… Będzie lepiej. Mam taką nadzieję.
Dziękuję.
Jakoś Cię nie ma. xD
Popłakałam się… Pięknie piszesz, w cudowny sposób widzisz dobro. Przede wszystkim za to Ci dziękuję. Ale najbardziej za to ciepło, które przesyłasz, bo ono jest naprawdę wyczuwalne mimo odległości.