11. T. Pratchett, „Piekło Pocztowe”

No dobra, dobra, dawno już, naprawdę dawno przeczytałam "Piekło Pocztowe", ale pisanie recenzji to jest ta część wyzwania, której po prostu nie lubię. 🙂
Tym niemniej muszę przyznać, że ta część Świata Dysku była dla mnie najbardziej atrakcyjna, chociaż oczywiście pod pewnymi względami.
Jak zwykle ciągnące się w nieskończoność wstęp i zakończenie (za ten wstęp Pratchett powinien dostać szczypa w ramię), nie zawsze "fajne" opisy sytuacji i dygresyjki, które niekoniecznie wprawiały mnie w stan głupawki ze śmiechu…
Brzmi jak ostry hejt?
Nie będzie nim – to jest po prostu bardzo dobra książka. Ma w sobie odrobinę żartu, odrobinę zadumy, wiele ukazuje prawd bezpośrednio, a jeszcze więcej – niebezpośrednio.
Spytacie, o czym właściwie jest. Wiecie, jak to u Pratchetta – naprawdę trudno jest opisać fabułę.
Ale w tym wypadku sprawa jest w miarę jasna – złoczyńca, który ma zostać powieszony, otrzymuje od patrycjusza drugą szansę – ma zostać naczelnikiem podupadłego urzędu pocztowego i przywrócić mu dawny blask. Może wybrać tę posadę lub wyjść z komnaty tam, gdzie czeka na niego przepaść – wybór należy tylko do niego. Obrotny biznesmen decyduje się na to ostatnie i stara się zmierzyć z ponurym przeznaczeniem. Ku zaskoczeniu nas wszystkich i jego samego angażuje się w sprawę całym sercem. Musi przecież dostarczyć setki tysięcy listów, które chcą być dostarczone. No i odkryć, co i dlaczego mówią wśród opuszczonych murów urzędu…
Pisanie, że postaci nakreślone są barwnie, bla, bla, bla, po prostu nie pasuje do opisów książek Pratchetta. Więc tu Was pozostawię. No i oczywiście powiem, że polecam. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *