Czasem, gdy jest mi bardzo źle, lubię sobie porównywać życie do dziwnych rzeczy.
Dzisiaj, gdy miałam swego kryzys ołwerlołdowy, pomyślałam sobie, że życie jest właściwie rozgrywką.
Tylko że taką, w którą nas wepchnięto bez naszej woli.
Pamiętacie którąś część Małych Agentów? Tę, w której zmusza się bohaterów do przejścia gry w wirtualnej rzeczywistości? No, więc tak jest z nami. Tylko ktoś odpala poziom hartcore. W Wiedźminie nie potrafią go przejść nawet mnisi z tej doliny u Pratchetta, co czas w niej płynie inaczej (Zapomniałam, jak się nazywa.).
I nie masz żadnych boostów, skili, supermocy, czy co tam jeszcze mieć można.
Tzn. właściwie źle mówię – masz, tylko power do jakiegoś skilla kompensuje jedynie dość mierne wyniki w innej dziedzinie.
A może życie to taki raczej RPG? Tylko często za dużo w nim mrożących krew w żyłach, totalnie niezrozumiałych akcji. No, i musisz pracować często sam. 🙁
Ty to chyba masz jakiś ciężki czas, że Cię takie urocze myśli nachodzą.
Może, jak w RPG, ważne, by na dobrądrużynętrafić? Aha, i jeszcze ważne, żeby mieć lepszą, albo chociaż zbliżoną, wyboraźniędo tej, co ma mistrz gry.
@Maja To ambitnie poczynasz, skoro chciałabyś wyobraźni podobnej do naszego Mistrza Gry. 😀