Co tu dużo…

Zastanawiałam się nad tytułem tego wpisu, ale jakoś mi nic fajnego do głowy nie przychodzi.
Gdy pierwszy raz poznałam ten utwór, przyrównałam go do Bochemian Rabsody. Coś w tym jest. 🙂

10 thoughts on “Co tu dużo…

  1. Dlaczego Pani tak uważa?
    Nie zgadzam się o tyle, że wspomniany utwór Bohemian Rhapsody ma drugą część tę ważniejszą, tę gdzie cały zespół bawi się konwencją.
    Może od biedy pierwsza część, ale to dość luźne skojarzenie.

  2. Zdecydowanie wolę tę pełną, starutką, progresywną wersję. Nie, nie krytykuję, po prostu jakoś tak doznanie jest hmm. pełniejsze nazwijmy to. – No i Zeliszewski na perkusji, gwarantuje ten kliamt późnych 70-tych lat i polskich realiów a za razem te nawiązania do King Crimson, w szczególności w smykach. https://www.youtube.com/watch?v=Q7uT_kvn228 p.s.: Koda po mosteczku miszczowska.

  3. \Tak, eugeniuszu.
    To pochodzi z debiutanckiej płyty Budki, akurat mam ją na winylu, jeszcze Krzysztof taki surowy.

  4. A wiecie, że Niemen grał z nimi na tym debiutanckim albumie?
    Z resztą na naszym blogu jest długa faktura pt. Szalony Koń i pomyśleć, że dwadzieścia lat później grali pioseneczki.
    Podejrzewam, że EUgeniusz zna ten album.
    Szkoda, że po mediach lata wersja z Urszulą.

  5. Brama Lwów w kontekście dzisiejszych realiów ma zupełnie inną wymowę, powiedziałabym zyskuje nowy wymiar.
    Oczywiście myślę, że wiecie o czym mówię, Kochani EKsperci.

  6. @Eugeniusz Chyba jednak wolę wersję studyjną, późniejszą. Chociaż najchętniej wymiksowałabym pewne elementy z obu i stworzyła ideał. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *