Nie wiem, dlaczego właściwie, ale ostatnio zagustowałam we wpisach na bloga, w których możecie poznać mnie nieco bardziej. Nie moje motta, złote myśli, nie muzykę, której słucham, tylko mnie i to, co się u mnie dzieje. Chyba inspiracją dla mnie była @Jamajka i jej genialne w stylu i formie wpisy. Serio, polecam! 🙂
##Lament na świat dziwny
Tak sobie zacznę od smutnej nutki, by skończyć na wesołą.
Byłam niedawno w miejscu, w którym dużo się mówi, a mało robi. Tzn. dużo się robi, ale mało z tego wychodzi tak naprawdę. Dużo papierów, mówienia o tych papierach, entuzjazmu nt. papierów i ich roli w kreowaniu nowego ł… tzn. nowego, lepszego świata, a ja, szara Kowalska, a właściwie szara Bartosiak, niewiele z tego w istocie mam. Więc po co to wszystko?
Po co to takie usztywnianie się, po co te sterty papierów, entuzjazm z ich powodu, udawanie, że to jest to, co zmieni moje życie…
Jak brutalny cios musi dostać polski system wszystkiego, by zmienić ten stan rzeczy? By działania nie miały w sobie tego rysu pustki i braku prawdziwego celu?
Bo ja ostatnio tak się trochę czuję. Że moje działania tego rysu nie posiadają.
Odczuwam to także, a może zwłaszcza, jako członek zarządu fundacji.
Tak się dzisiaj śmieliśmy z kolegą-prezesem, że o ile jeszcze kilkanaście miesięcy temu do białej gorączki doprowadzało nas bezcelowe zachowanie tych wszystkich szych na górze, np. szefów od tego, żeby niewidomym żyło się lepiej, o tyle teraz, stojąc na ich miejscu, rozumiemy nieco lepiej ich ból istnienia, z którego to zobojętnienie wynika. Bo jeżeli możesz grać tylko tymi kartami, które ktoś Ci z góry rzuca na stół, a te karty to nawet nie dochodzą do marnej piątki, to musisz jakoś sobie z nimi radzić. Zwłaszcza, jeżeli mimo wszystko dążysz do tego, by być normalnym, uczciwym człowiekiem i serio zasłużyć na swoje wynagrodzenie. A tu ogół uważa, że jak pracujesz dla dobra innych, to już Ci się nie należy. Co z tego, że pracujesz często więcej niż 8 godzin dziennie?
Hej, tak mi właśnie przyszło do głowy, że lekarze też pracują dla dobra innych. A więc to nas łączy, bo na ich wynagrodzenie też ludzie narzekają. 😀 Tylko że ich wynagrodzenie sięga dziesiątków tysięcy, a nasze, ekhm…A z boku wygląda, żeś graczem do dupy. 😀
Jeżeli masz do dyspozycji projekty, które wynikają z projektów, które wynikają z projektów, a poza tym to tonę papierologii i strach przed "Skarbówą" (pozdrawiam Pana, Panie Pratchett!), a w dodatku poczucie, bardzo silne poczucie, że ci, którzy są, że tak powiem, odbiorcami tego, co Ty im tam wyprodukujesz, nie czują z tego satysfakcji i traktują Ciebie jako zobojętniałego gracza do dupy, to serio się nie chce. I Ty wiesz, że jako beneficjent, jako odbiorca, też byś to tak potraktował, ale jednocześnie nic z tym nie możesz zrobić.
Z drugiej strony masz poczucie, że przecież jednak możesz zmienić świat…
##Czyje to urodziny są?
I tym niemiłym torem myślowym dochodzę do tego, że dzisiaj Fundacja Prowadnica obchodzi swoje pierwsze urodzinki.
Wylosowała długopis, kieliszek i banknot pińcetzłotowy. Nie no, żartowałam. 😀
A tak na poważnie, to bycie członkiem zarządu fundacji uczy naprawdę nie jednego i to w wielu swerach. Nauczyłam się, a właściwie wciąż się uczę, polegać na ludziach lub na nich nie polegać, hamować swoje zapędy, akceptować fakt, że nie zawsze będzie "po mojemu"… Dobra próba charakteru, ta Prowadnica. 😀 Uczę się takoż rzeczy bardziej banalnych, takich jak, bagatelka, spotykanie się z oficjelami różnej maści. Wiecie, że jak zaproponują coś ciepłego do picia, to nie wypada odmówić, bo jak odmawiacie, to dajecie do zrozumienia, że Wam się śpieszy i nie macie czasu? Serio! 😀 Trudno tak, o, opisać to wszystko, co dała mi fundacja. Bo to wygląda na nic szczególnego, zwłaszcza jak to się wyrazi na piśmie. Trzeba to po prostu poczuć.
Z jednej strony polecam taką przygodę, z drugiej – nie polecam. Nie uważam, by było wiele osób, które się do tego nadają. Ja, na ten przykład, się nie nadaję. 😀 Ale analizując charaktery wielu moich znajomych i nieznajomych, często naprawdę fajnych ludzi, dochodzę do wniosku, że oni nie nadawaliby się do tej roboty. Z wielu powodów. O ile nie masz, na ten przykład, śladowych umiejętności pracy w zespole, zróżnicowanym zespole, nie idź w to. O ile nie jesteś absolutnie bystry na tyle, by ogarnąć całą tę obrzydliwą biurokrację, nie idź w to. O ile nie masz tyłka twardego jak głaz od licznych kopniaków, też w to nie idź. Serio radzę! 🙂
##A co do tej zmiany świata, to…
Ostatnio wypracowałam sobie w głowie taką zasadę, którą można podsumować dwoma słowami: Po czterdziestce.
Po czterdziestce będę zezgredziałym, zramolałym grzybem, zołzą, która z pobłażliwością, litością lub wzgardą patrzeć będzie na poczynania tej śmiesznej, nic nie rozumiejącej młodzieży. Po czterdziestce, wcześniej nie. Mam jeszcze 16 lat na to, by zmienić świat. I nawet, jeżeli go nie zmienię, to zrobię chociaż krok naprzód dla tych, którzy przyjdą po mnie. Oby tylko naprzód, nie w tył…
Chyba od zarania dziejów jest tak, że starzy bywalcy uczty zwanej życiem ze wzgardą i litością patrzą na młodzież. Bo oni już wiedzą, oni widzieli, oni mają doświadczenie…
Tylko jakie? I dlaczego? Jakim prawem? Skąd się ono bierze? Jakbyśmy wszyscy w ten sposób rozumowali, nie zleźlibyśmy z drzewa. Założę się, że pierwszy na dole był jakiś młody jaskiniowiec z ambicją i bez rozumu. 😀
Ja mam 16 lat przed sobą. Potem mogę odpocząć i krzywić buźkę z litościwym wejrzeniem ciemnych ocząt. Szczęśliwie to jeszcze dużo czasu. Czasu, który gna jakby mu Redbull skrzydeł dodał. I to nie raz. 🙂
##Co poza tym?
Z dumą i serdecznymi podziękowaniami m.in dla użytkownika Piotr informuję, że od czasu jakiegoś działa u nas oczyszczaczo-nawilżacz powietrza, aby podnosić wilgotność w naszym przesuszonym mieszkaniu celem poprawy komfortu, a więc i zdrowia, jego mieszkańców.
Mam zamiar nagrać jego prezentację, ew. jakiś smaczny Tyflopodcast, tylko muszę się zebrać.
Przed kilku godzinami koleżanka wysłała nam piosenkę, która opisuje jej aktualny stan psychiczny.
Ja się cały czas zastanawiam i nie mogę wybrać odpowiedniej. 🙂
A teraz życzę Wam miłego dnia!
Pani Julito, dopóki Pani jest w Unii Europejskiej będzie Pani zawalona papierami, z których niewiele wynika.
Za szczytem się odbywa szczyt, często ważniejsze jest to co w papierach, niż rzeczywista wartość danego przedsięwzięcia, no niestety.
Wszystkiego najlepszego Fundacjo!
Swoją drogą podziwiam Panią, że chce się Pani czymkolwiek zarządzać, nie dałabym rady, przypłaciłabym to zdrowiem, albo inni przypłaciliby życiem, bo rozniosłabym towarzystwo w drobny mak, gdybym po tysiączny raz musiała to samo powtarzać, wysłałeś, zrobiłeś, dopilnowałeś, odpowiedź brzmi tak, a życie pokazuje co innego, więc nie chcę się tego podejmować.
Chwała tym, którzy opanowali niniejszą sztukę, albo przynajmniej mają do niej cierpliwość, więc chwała m.in. Pani, Pani Julito!
Ciekawe to o tej czterdziestce, nie pamiętam, żebym 16 lat temu sobie tak to wyobrażał.
Ale kupuję to, biorę z całym dobrodziejstwem inwentarza i z podziękowaniem się do autorki śmieję i uśmiecham, bo wiem, że nic nie muszę, bo przyszła czterdziecha.
Nie kupuję za to przypisywanej mi i nie tylko mi rzekomej pogardy dla kilkanaście lat młodszych, zupełnie pozytywnie wam kibicuję niezmiennie, gratuluję założenia fundacji, przebrnięcia przez wstępne papierologie i nie zawahania się brnąć przez następne…
A jeszcze bardziej gratuluję, że udało się wam znaleźć wśród was kilkoro podobnie myślących zmotywowanych ludzi, żeby skutecznie coś wspólnie rozpocząć.
Mi się osobiście zawsze marzyła i te 16 i nawet mniej lat temu praca w zespole zmotywowanych, utalentowanych wszechstronnie, podobnie myślących, ale może się okazałem za mało spostrzegawczy, żeby ich w swoim otoczeniu rówieśniczym namierzyć, albo za mało jakiś tam jeszcze, żeby przez nich zostać namierzony.
Więc tym bardziej gratuluję, że wam się udało.
Kończę życzeniami wielu innowacyjnych pomysłów i ich skutecznych wdrożeń przez choćby i sto, nie tylko szesnaście następnych lat dla autorki wpisu i całego zespołu…
Nie ze wszystkim się zgadzam, gdybym tego nie napisała, nie byłabym szczera, ale Grzezlo to doskonale ujął. Widzę, że czerpiecie z tego dużo radości i oby tak dalej.
https://www.youtube.com/watch?v=3cnSbVjojzM
Miałam na myśli wszystkich zrzeszonych z fundacją więc użyłam formy oficjalnej, proszę wybaczyć, Pani Julito.
Faktycznie fundacja nie ma się czym pochwalić. Przez rok działalności tylko 2 projekty w tym 1 to jakieś spiewogranki. Ciekawe z czego wynika taki stan rzeczy?
@Grzezlo Serdecznie dziękujemy w imieniu całej grupy.
Wiesz co, to nie do końca było tak, że robiąc pajacyki krzyczeliśmy na wiatr, że zrobimy to, we can do it, we believe we can fly itp itd. Schemat raczej opierał się na starym jak świat powiedzeniu "Ktoś musi". Więc z tą naszą motywacją baaardzo często bywa różnie. No, ale "ktoś musi". 😀
@Piecberg Gdybym była bezczelna i gdybym lubiła pisać w takim tonie, jak Ty, co z resztą często robię w formie odbicia piłeczki, napisałabym, że z faktu, że robimy tak, żeby zarobić, a się nie narobić. 😀 Ale że nie jestem, to napiszę inaczej:
Masz rację i nie masz racji. Jeżeli chociaż w szczątkowym stopniu opanowałeś zawiłości KRS-u, to przejrzyj sobie sprawozdania merytoryczne roczne z pierwszych lat działalności pięciu największych graczy. No dobrze, niech ich będzie dziesięciu, żeby wynik wyszedł miarodajny. Wtedy się przekonasz, że na ich tle wcale tak źle nie wypadamy. Bo to, że się projekt rozpocznie i wpisze w papiery, to jeszcze nie oznacza, że ma on jakąkolwiek wartość dodaną, nawet minimalną.
No bo spójrz chociażby na wydruk tabliczek. Najpierw trzeba było opracować warunki przechowywania i eksploatowania drukarki, co nie było bez znaczenia, bo na biuro nas nie stać, a mieszkania nie nadają się do tego ze względu na zbyt niską temperaturę, zbyt wysoką wilgotność i zbyt duże, jak na konsumenta, zużycie prądu. Potem trzeba było zaprojektować CAD-y, dużo CAD-ów, bo przecież każda tabliczka to jeden. A tabliczki idą już w setki. Więc trzeba było zaprojektować w miarę, podkreślam, w miarę instuicyjny system generowania STL. W miarę o tyle, że na razie tylko Dawid go rozumie. 😀 Potem trzeba było drukować. A że patrz punkt pierwsze o nie nadawaniu się, drukarki trzeba pilnować, bo, kolokwialnie mówiąc, potrafi żygać filamentem po meblach. Wiesz, jak to trudno schodzi? 😀 Potem to podpisać, do czego trzeba oka, bo nie znamy całej numerycznej w czarnodruku, nie mówiąc o alfabecie, zapakować i wysłać. A to wszystko za pieniądze z konta fundacji, nie mówiąc już o tym, że nasza drukarka jest wybredna jak księżniczka (znów patrz punkt pierwsze) i ostatnio miała problemy egzystencjalne, które pochłonęły ponad 1000 zł. I tak mało tylko dlatego, że mamy w gronie widzącego majsterkowicza, któremu się chciało ją co i rusz rozkręcać.
Więc no. Nie masz zmysłu przedsiębiorcy, skoro tak oceniasz.
No, ale to w sumie tak, jakbym ja powiedziała, że dość mało robisz Ty, skoro nie Ty śpiewasz, tańczysz, recytujesz i grasz, tylko inni, a Ty tylko edytujesz, czy co tam sobie dłubiesz.
Aczkolwiek, jak napisałam, rozumiem, że z perspektywy odbiorcy tak to wygląda. Ludzie po prostu nie wiedzą, bo skąd mają wiedzieć, albo zapominają, jeżeli nawet wiedzieć powinni, że najwięcej się dzieje za kulisami.
Dlatego nigdy nie docenia się dźwiękowców i tłumaczy.
Julitka trochę uszczypliwości, ale rozumiem mogłaś się troszkę zdenrewować moim komentarzem. Mimo wszystko odpisałaś bardzo merytorycznie za co dziękuję bo faktycznie nie zdawałem sobie sprawy z tylu problemów, które napotykacie prowadząc fundacje, dlatego przepraszam i zwracam honor.
Ja również rozumiem Twoją perspektywę, bo sama często ją, że tak powiem, wyznaję.
Mam od dłuższego czasu zwyczaj odpisywać ludziom w tonie, w którym oni piszą do mnie, to wszystko. Także wszystko w porządku! 🙂
Nie ma za co przepraszać, bo póki człowiek sam pewnych rzeczy nie posmakuje, puty ich nie zrozumie i nie zrozumie innych ludzi.
Ja również nie rozumiem, jak to jest być dźwiękowcem, więc mogę sobie wyobrażać na ten temat niestworzone rzeczy.
Każda reguła ma wyjątki, Pani Julito.
Uśmiech.
O, dziękuję ci bardzo za polecenie! <3 Plus bardzo się zgadzam, co do poczucia zobojętnienia i papierologii. Mnie też do zobojętnienia doprowadziły wizyty w takim jednym miejscu z papierami i brakiem celów. Dawno to było, a do tej pory się leczę z tego wrażenia. O, i z tym odbiorcą też sięzgadzam. Robisz coś, czego sam byś nie chciał, ale w sumie nie chciałbyś, bo zwykletego nikt nie robi dobrze, o to może jak będziemy robić dobrze, to ktoś zechce i my też, ale… I tak w koło można… Trzymajmy się celu!
O, niemożna odmawiać ciepłego? Wreszcie się nie będę bała chcieć tej herbaty! A i owszem, chcę! Dużą!
Idąc po twoich odradzeniach, to ja też się nie nadaję. :d Tym bardziej, niech mi zrobią coś ciepłego, mnie się nie śpieszy.
PS: Bardzo ładne komentarze, i ten merytoryczny i ten dalszy. @Piecberg Dziękujęrównież w imieniu członka fundacji, cieszę się, że trochę światła na to Julita rzuciła. Zwłaszcza, że jestem i w fundacji, i dźwiękowcem, od obu stron wiem, jak to jest, jak ktoś ni rozumie, co się musi robić, tylko tego słucha. Także piąteczka, cieszę się, że się pewne sprawy wyjaśniły. Na pocieszenie powiem, że na próbach do śpiewograjków też sięnagle okazało, że dźwiękowcy są przydatni, zwłaszcza, jak poszło polecenie, OK, próba rozpocznie się za 20 minut, teraz na dół, do sali prób, schodzą wybrani spośród wielu kosmici i oni tam będą podłączać kabelki, proszę im nie przeszkadzać, to potem oni nie będą przeszkadzać w próbie. @Julitka Możesz potwierdzić, że ci się panoszymy po garażu. :d
@Jamajka @Piecberg Polecam i potwierdzam. Mieli do dyspozycji wieżę Philipsa i wzmacniacz Sharpa – oba nieprzystosowane zdecydowanie do nagłośnienia basu. A jednak nagłośnili. Działali na dwa wzmacniacze na raz, ale o to mniejsza. 😀 I mało miejsca też mieli.
I na dwa interfejsy, nie zapominaj. Znaczy Zooma H6 i interfejs.
Ale działało? Działało!
Nagrało wielościeżkę? Nagrało!
Ło Jessssusssss…
Lekarze w Polszy wcale tak dużo nie zarabiają, a przynajmniej nie wszyscy.