Jeśli szukacie lekkiej rozrywki po cięższych czasach czytelniczych, to jest to książeczka w sam raz dla Was. Taka właśnie na jeden wieczór, bo trwa zaledwie niepełne 3 godziny słuchania. 🙂
Czyta niezawodna K. Anzorge, dzięki której się z nią zapoznałam.
No bo to było tak, że p. Anzorge tak dobrze przeczytała "Mansfield Park", że stwierdziłam, że chcę poczytać coś innego w jej wykonaniu.
I o ile bardzo dobrze sprawiła się także i tutaj, to jednak lekko przesadziła z emocjonalnym potraktowaniem dzieła. Za dużo było tych emocji, za dużo. Rozumiem takie zaangażowanie, bo wynikało z fabuły, ale jednak wolałabym najpierw zaangażować się sama. 🙂
Co do No ale ja, jak zwykle, o lektorce, a co z książką?
Cóż, jest to powieść oznaczona dz.st, co oznacza mniej więcej tyle, co "dzieci starsze". Nie powiedziałabym, że to książka dla dziesięciolatka, ale już dla czternasto, piętnasto – owszem. To nie tak, że będzie niedopasowana językowo – po prostu marzenia i miłości osiemnastolatków mogą takiego dziesięciolatka troszkę mniej interesować. Oczywiście nie zabraniam. 😉
Główną bohaterką jest Laura – początkująca baletnica, córka zubożałej rodziny z wyższych swer. Dziewczyna musi sama zarabiać na to, by stać było ją na lekcje baletu. Z tego też powodu podejmuje się opieki nad córką bogatych rodziców z dzielnicy, w której kiedyś sama mieszkała. Zastanawia ją tylko, dlaczego stawka na zleceniu jest dwókrotnie wyższa od normalnej…
To, co mnie rozczarowało, to rozwój małej Grace i jej relacji z Laurą, główną bohaterką. Wszyscy, łącznie z bratem, uważają Grace za prawdziwie nieznośną, podczas gdy poza pierwszym wybuchem, na samym początku znajomości, dziecko jest naprawdę przyjazne i bystre. Owszem, zachowuje się jak troszkę rozpieszczone, ale wierzcie mi – nie wychodzi poza normy, nawet jak na jedynaczkę, którą mała Grace nawet nie jest.
Skąd więc ta łatka "nieznośnej"? Skąd – podwójna pensja? Niby wiem, że czasami takie łatwki przypina się dzieciom, ale Laura nie ma jakichś wybitnych zdolności, intuicji i empatii, a jednak dociera do dziewczynki w niespełna 15 min. Co więcej, odkrywając jej pasję, przemienia Grace w urocze, bystre, uczynne dziewczątko.
A to wszystko razem daje pozór płytkości postaci.
Wiem, że to książeczka dla dzieci, ale myślę, że nawet jako dziecko byłabym lekko rozczarowana, jak wszystko idyllicznie płynie do przodu, bez żadnych niemal przeszkód. Jest zbyt pięknie, by mogło być prawdziwie, nawet jeśli zakończenie, dobre zakończenie, jest jak najbardziej możliwe do osiągnięcia.
Muszę przyznać na koniec, że to było właśnie to, czego potrzebowałam tego dnia. Wiem, że często piszę tak o książkach lekkich, łatwych i przyjemnych – trudno, nic nie poradzę. 😉 Mogę tylko jednoznacznie powiedzieć, że bardzo poprawiła mi kiepski humor pewnego wieczora.