"(…)
Czekasz. Czekasz, a gdy to [co mówię] jest po Twojej myśli, bum – coś zaskakuje. Patrzysz na mnie z wyraźnym ożywieniem i jesteś otwarty. Ale gdy coś Ci nie odpowiada, Twoja twarz traci wyraz. Wiesz, ciągle uważnie Cię obserwuję i wiele uczę się na Twoim przykładzie, jako reportera robiącego wywiady. Przychodzisz tu z obrazem Brassensa już utrwalonym w Twojej małej główce i chcesz, bym się do niego dopasowałł. Jedyne, co naprawdę Cię interesuje, to sprawienie, bym mówił to, co wg Ciebie Brassens mówić powinien, bym był takim, jakim chcesz, bym był… Mógłbyś poznać prawdziwego Brassensa, pełnego niespodzianek. Ale przecież przygotowałeś się na innego Brassensa – takiego, jakim go chcesz widzieć. Ludzie nie chcą niespodzianek; zawsze chcą, by inni dopasowali się do ich oczekiwań."
(A. Sève, "Toute une vie pour la chanson » A.Sève interroge Georges Brassens", Le centurion. Paryż, 1975, tłum. własne, Julita Bartosiak
Ekstra! Nie tylko Brassens był w takiej sytuacji. Często my, niepełnosprawni, jesteśmy w takiej sytuacji. Ludziom się wydaje, że jak nie widzimy, na ten przykład, to powinniśmy być tacy a tacy, zachowywać się tak, a tak, mówić to, a to. Świetny tekst obrazujący właśnie tę zasadę istniejącą i mającą się dobrze w świecie i ludzkich umysłach.
Tygrysico, Niestety to o czym piszesz chyba w większej mierze dotyczy naszego środowiska. Ktoś się dowie, że w takiej czy innej sytuacji poprosiłaś o pomoc to już jesteś b, no bo przecież można poradzić sobie samemu. Udzieliłaś wywiadu telewizyjnego, ktoś zrobił o tobie reportarz to get out ze społeczeństwa niewidomych. Udowodnisz na siłę, że jesteś samodzielny, to nagle wszystko jest ok. To najbardziej mnie razi.
Hej, ale ja nie myślałam tylko o niewidomych, publikując ten wpis…
Tak samo jest z psychologami. Oni muszą trzymać emocje na wodzy, niby dlaczego?
Wiem, ale to akurat była odpowiedź dla Tygrisicy. Jako dziennikarz muzyczny mogę tylko powiedzieć, że przeciwstawienie się mainstreamowi często spotyka się z totalnym ostracyzmem. W tamtym roku się o tym przekonałem.
Bardziej mnie u niewidomkó razi zaniżanie swoich możliwości. Ja nie umiem, mi tak dobrze, mi się nie chce, więc tak ma być, a jak komuś się nie podoba, to won, bo ja jestem biedny i potrzebuję pomocy na każdym kroku.
Zuzler, ja akurat częściej spotykam się z tą drugą postawą. Wypruję sobie flaki, zajadę się totalnie, ale bez względu na konsekwencje poradzę sobie bez niczyjej pomocy.
Haaalooo, nalegam, żeby spojrzeć na to jednak szerzej. I zacząć od siebie, nie od innych.
To rozejrzyj się kolego, choćby po Eltenie samym, ale nie po forach, tylko po blogach 🙂