1. K. Makuszyński, „Przyjaciel wesołego diabła”

Książkę tę przeczytałam na początku stycznia i muszę powiedzieć, że to było właśnie to, czego w tamtym czasie potrzebowałam.
Nie mogę jednak powiedzieć o tej powieści, że powinny ją czytać dzieci. Może dzieci z przed kilkudziesięciu lat, ale nie teraz. 🙂
Książka próbuje udawać wesołą i humorystyczną, jak to Makuszyński ma w zwyczaju, jednak jest pełna wzruszeń i doniosłości. Gdy czytałam kolejne rozdziały, skojarzyłam ją z Sienkiewiczowskim "pokrzepieniem serc", bo chyba w tym samym celu została napisana, a na pewno – w tym samym stylu. Nie przypomina pod względem wesołości i dowcipu "Szaleństw Panny Ewy", "Listu z tamtego świata" i innych powieści młodzieżowych Makuszyńskiego.
Mędrzec Witalis, staruszek nieco oderwany od rzeczywistości, ale o sercu szlachetnym i bardzo mądry, nawet nie spodziewa się, co stanie się z maleńkim chłopcem, którego znajduje na poboczu drogi do domu w ramionach martwej matki. Sam Janek nie wie, jak ogromną cenę będzie musiał zapłacić w wieku zaledwie kilkunastu lat za szczęście i życie ukochanego człowieka, którego traktuje jak ojca.
Nie wie, jakim próbom będzie poddany i czy… wyjdzie z nich żywy.
Nie mogę zdradzić więcej, bo zdradziłabym zbyt wiele, a nawet – popsułabym czytanie książki, jednak mogę powiedzieć, że dość spodziewanego właściwie zakończenia nie do końca się domyśliłam. Tak, oczywiście musiałam zajrzeć na koniec i trochę sobie "zaspojlerowałam", jednak w miarę czytania nie do końca wiedziałam, jak dokładnie skończy się książka.
Mamy tu do czynienia z dwoma swego rodzaju archetypami, a wręcz – fetyszami, które autor "Panny z mokrą głową" i "Awantury o Basię" bardzo lubi – miłości dziecka do rodzica oraz tragedii ślepoty.
Tego pierwszego rozwijać nie będę, bo zbyt dużo opowiedziałabym o fabule książki, jednak to drugie zasługuje na wspomnienie.
W każdej jednej powieści Makuszyńskiego występuje ktoś "ślepy". Sam autor w bardzo jednoznaczny sposób sugeruje nam, że nie ma większej tragedii, niż ślepota dla zdrowego człowieka. W książce "List z tamtego świata" jego pogląd jest przedstawiony najjaśniej. Książka o mylącym tytule "Przyjaciel wesołego diabła" pod tym względem nas nie zawodzi. Osoba ślepa jest właściwie umarła dla siebie, dla świata i dla otoczenia. Dostrzega w swojej ciemności jakieś tajemnicze, niezrozumiałe dla ludzi piękno, ale jednocześnie jest okaleczona bezlitośnie, niewspółmiernie i okrótnie. To jedno zawsze denerwowało mnie w książkach Makuszyńskiego, chociaż oczywiście rozumiem, skąd się takie wnioski brały w przedwojennej Polsce.
Wracając do powieści: jest wzniosła, pełna szczytnych ideałów, czasem powoduje uśmiech na twarzy, a przede wszystkim każe litować się nad bohaterem i gorąco mu kibicować. Nie spodoba się ludziom szukającym realizmu w książkach, nie wierzącym w idealizm. Jeśli jednak chcecie trochę pokrzepić się na sercu i duszy lub pokazać dojrzałej latorośli coś ze szczytnych ideałów, gorąco zapraszam do lektury.

7 thoughts on “1. K. Makuszyński, „Przyjaciel wesołego diabła”

  1. Kto był ślepy w "Pannie z mokrą głową", "Awanturze o Basię" i "Szaleństwach panny Ewy"? Nie mogę sobie nijak przypomnieć.

  2. Ja też nie mogę skojarzyć, ale Makuszyńskiego uwielbiam, chociaż czytałam baaaardzo, oj, bardzo dawno temu. Lubię też ekranizacje panny z mokrą głową, awantury o Basię i Szaleństw panny Ewy. Awantura i szaleństwa są nawet z ad, chociaż awantura jest akurat w tej starszej wersji, która mnie nijak nie przekonuje, ani aktorsko, ani muzycznie, no po prostu nijak. Ja lubię tylko tą wersję z 1995 roku. Ubolewam nad tym, że panny z mokrą głową nie ma z audio, ale liczę na to, że jednak się pojawi. 😛

    Nie mniej, dzięki za polecenie książki, bo w przerwie od thrillerów, na które teraz mam fazę i książek o kulturze bliskiego wschodu przyda mi się takie miłe odmóżdżenie, przerywnik…No w każdym razie, miła odmiana. No jeśli ty mówisz o wzruszeniach to już nie mogę się doczekać i wierzę na słowo 🙂

  3. "- Pamiętaj, dziecko – dodał on szybko – że u nas możesz pozostać zawsze. Jak
    długo nie oślepnę lub jak długo nie rozchoruję się ciężko, wystarczy dla nas
    wszystkich."
    (Awantura o Basię)
    "Ciocia Kasia przyjrzała się pilnie twarzyczce dziecka i nagle wyszeptała
    zdławionym głosem:
    – O Matko Święta!
    Matka chłopaka położyła ostrzegawczo palec na usta, błagając o milczenie. Tak.
    Ciocia Kasia zdołała spostrzec, że chłopczyna jest ślepy, choć oczy ma otwarte.
    Zaczęło ją coś dławić w gardle i w jej widzących oczach ukazały się wielkie łzy.
    Załamała ręce w bezgłośnej rozpaczy na widok tej grozy. Stali tak wszyscy
    oniemiali i jakby porażeni. Po dłuższej dopiero chwili panna Katarzyna drgnęła,
    nagłym, energicznym ruchem otarła łzy i przyklęknąwszy objęła chłopca ramionami.
    Usiłowała przemawiać łagodnym szmerem głosu, najpierw niepewnie, potem coraz
    żywiej, pragnąc każde obolałe słowo ozłocić uśmiechem.
    – Ja jestem twoją ciocią, Maciusiu… Ty mnie nie znasz, ale ja ciebie znam…
    Ty jesteś nasz kochany Maciuś… Prawda? Nie bój się, synku drogi!… Mamusia po
    to cię przyprowadziła, abyś mnie poznał i trzech bardzo Śmiesznych twoich
    kuzynków… Wszyscy są strasznie dobrzy i wszyscy się w tej chwili do ciebie
    uśmiechają…
    "
    ("List z tamtego świata"
    Cały wielki epizod o Marysi z "O dwóch takich, co ukradli księżyc"
    "- I ślepemu zdarzy się, ze coś znajdzie, kiedy długo szuka."
    ("Panna z mokrą głową")
    "- Gadał ślepy o kolorach – rzekł malarz niezmiernie smutno."
    ("Szaleństwa Panny Ewy")
    Nie zrozumcie mnie źle, tutaj są tylko cytaty, nic więcej nie znalazłam, ale całe te epizody w aż właściwie trzech książkach pokazują, że jednak coś jest na rzeczy.

  4. No już nie przeginaj, "gadał ślepy o kolorach" to akurat normalne powiedzenie. "I ślepemu zdarzy się, ze coś znajdzie, kiedy długo szuka" to po prostu "trafiło się jak ślepej kurze ziarno", tylko trochę odwrócone.

  5. Że coś tam na rzeczy z Marysią i Maciusiem jest, to swoją drogą nie zaprzeczam, ale żeby wdać się w jakąś polemikę, o ile jest się w co wdawać, lub żeby się zgodzić, jeśli się mam z czym zgadzać, musiałabym przeczytać całe książki po raz kolejny i się znów przyjrzeć uważnie tym wątkom. O ile jednak pamiętam, były one wydźwiękiem wpisane w głębszy sens i mogły być częścią większej układanki znaczeniowej, tylko… Teraz mi się czytać tego akurat nie chce. Natomiast jeśli to zrobię, chętnie wrócę tutaj i podzielę się swoimi przemyśleniami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *