3. T. Pratchett, „Kosiarz”

Jak czytelnicy tego bloga mogli już zauważyć, książki Pratchetta bardzo polubiłam w zeszłym roku, kiedy to odskocznia od trudnej codzienności czasami była wskazana.
Pamiętam, gdy czytałam książki z cyklu o Świecie Dysku, gdy hormony nie pozwalały cieszyć się życiem, gdy stresowałam się magisterką, gdy przytłaczały mnie sprawy fundacji lub sprawy prywatne…
Do dziś wspominam, jak dokańczałam "Maskaradę" w dzień po śmierci mojej babci, gdy po prostu musiałam zająć czymś zbłąkane myśli.
Ostatnio Dawid zaproponował mi wspólną lekturę "Kosiarza". Bo Pratchetta najlepiej czyta mi się właśnie w duecie. 🙂
Muszę z całą powagą przyznać, że będzie to najlepiej przeze mnie wspominana z jego książek. I to tylko dlatego, że urzekł mnie występujący w niej wątek związany ze Śmiercią. Pozostałe również były ciekawe i wzruszające, dające dużo do myślenia, jednak ten po prostu mnie porwał, sama nie wiem dlaczego.
No dobrze, próbuję wmówić sobie, że wcale nie dlatego, że w Śmierci, TYM Śmierci, zauważyłam rys romantyczności. 🙂 Ale jego relacja z Panną Flitword zdecydowanie jest czymś po prostu pięknym, nawet jeżeli, wg powszechnie przyjętej interpretacji, nie jest i nie ma być romantyczna.
No, ja już tak mam, że wszędzie widzę romanse. 😀
Wiele w powieści jest refleksji, ale nie powiedzianych w stylu Pratchetta, czyli tak, że nie da się ich zrozumieć bez czystego umysłu lub kieliszka czegoś mocniejszego.
Napisane są tak, że trafiają do każdego, może dlatego, że większość z nich wynika nie z opisów, nie z trudnych rozmów, ale z akcji samej w sobie.
Polecam "Kosiarza" wszystkim tym, którzy lubią się wzruszyć i przemyśleć sobie parę spraw. I tym, którzy lubią wątek Śmierci. I Magów.

2. U. Eco, „Imię Róży”

Powiedzieć, że zabierałam się do tej pozycji długo, to powiedzieć mało.
Ale jak już się zabrałam, to i skończyłam szybko. 🙂
No dobra, pominęłam fragment, w którym wszyscy rzucają się na siebie z pazurami, jakichś 70 stron. No przepraszam… W sumie było ich chyba 500, więc rozgrzeszcie… I ja to doczytam do końca, naprawdę! 😀
Pamiętam fragment czytany na języku polskim. Piękny, podniosły, ale zupełnie nie oddający głównego motywu tej książki.
Bo to, że na motywach opactwa, debat i wojen religijnych, w czasie, gdy to Kościół był Panem i Władcą świata, zrobiono prawdziwy kryminał, to pomysł ciekawy i niecodzienny.
Czytałam kilka tekstów Eco i mało co z nich zrozumiałam, tak były filozoficznie zawikłane. Poczytajcie "Historię Piękna", to zrozumiecie. 😀
Tymczasem sama akcja była po prostu ciekawa.
Jak to ja, do ostatniej chwili nie byłam pewna w stu procentach, kto właściwie zabił. Ba – nie zabił, tylko sukcesywnie zabijał. I to jak perfidnie… Kto był dobry? Kto właściwie był zły?
Cóż, mogę jedynie zdradzić, że niewidomi nie są w ciemię bici i nie tacy z nich niedołędzy, jak by się mogło wydawać!
Ogółem polecam do przeczytania, także ateistom, ponieważ poruszanych jest wiele istotnych motywów i zadawanych jest wiele pytań, na które to my, czytelnicy, musimy znaleźć odpowiedzi.

1. B. A. Paris, „Pozwól mi wrócić”

Fin już zdążył pogodzić się z tym, że Layla zaginęła. No, prawie zdążył. Wyszedł skorzystać z toalety w punkcie obsługi podrużnych przy autostradzie podczas powrotu z wyjazdu na narty, a gdy wrócił, już jej nie było, a stojący niedaleko samochód odjeżdżał prawie z piskiem opon. Ale życie przecież toczy się dalej. Mają się z Ellen pobrać, więc to się chyba liczy do ułożenia sobie życia, prawda? Ellen też zdaje się próbować poradzić sobie z faktem zaginięcia Layli, co jest tym trudniejsze, że przecież były siostrami.
Wszystko zmienia się w dniu, gdy Fin znajduje na murku przed domem matrioszkę. A właściwie tę jej najmniejszą część – malutką laleczkę z samego środka. Uruchamia to nie tylko lawinę wspomnień, ale i wydarzeń, które doprowadzają do zrujnowania jego poukładanej rzeczywistości.
Bo co, jeżeli Layla nie zginęła? Przecież nie ma dowodów na to, że zmarła?
Co, jeżeli żyje?
I jeżeli jest bliżej, dużo bliżej, niż myśli Fin?
Co, jeżeli kobieta, z którą pragnie ułożyć sobie życie, nie jest tą, za którą bierze ją jej partner?
##Wrażenia
Był to chyba pierwszy kryminał/triller nie z serii o Sherlocku Holmesie, który przeczytałam. Uznałam, że trzeba przełamać własną ignorancję i sięgnąć również po ten gatunek.
Do pewnego stopnia nie zawiodłam się, choć wydaje mi się, że książka nie pozostawi w moim sercu trwałego śladu. Czytało się dobrze, dość szybko, a zwrot akcji, jak można było przewidywać, mnie zaskoczył.
Cóż, jest to tym ciekawsze, że od początku miałam już ułożony cały scenariusz. 😀
Autorka chciała chyba zwrócić uwagę czytelników na pewne zjawisko psychologiczne. I udało jej się.
Bo niby wiedziałam, że czasem jest tak, że jedno jest dwoma, ale żeby aż tak?…