Zadanie pierwsze: Nawadniamy się!

W tym momencie połowa z Was pomyśli, że to banał i się wycofa. Druga pomyśli, że nie ma czasu i też się wycofa. Nie radzę!
Woda to jest budulec naszego ciała. Bez niej nie moglibyśmy przeżyć. Bez jedzenia da się przeżyć kilkadziesiąt dni, bez wody nie możemy przetrwać nawet tygodnia.
I nie zdajemy sobie sprawy z tego, że pijemy jej zdecydowanie za mało!
Znasz to uczucie, gdy jesteś po prostu otępiały? Tak totalnie nic się nie chce? Nie ma żadnego realnego powodu, po prostu tak jest? A może wypij sobie dużą szklankę wody i popatrz, co się stanie?
Ja tak robię. Pomaga! 🙂
Tzn. właściwie czasem tak robię. Bo jak się jest otępiałym i się nie chce, to się nie chce też pić tej durnej wody, no nie?
Pamiętajmy, że herbatki, soki owocowe i inne słodzone napoje są mocno kontrowersyjne – owszem, zawierają w sobie wodę, ale jednocześnie także substancje, które pomagają w szybszym jej wypłukiwaniu. Cóż więc za korzyść z wypicia trzech litrów soku jabłkowego z butelki, skoro po godzinie nic z tego nie zostanie w organizmie? No, nic prócz cukru. 😀
Oczywiście przejaskrawiam, by pokazać Wam skalę zjawiska.
Oto zasady zadania:
1. Pijemy czystą wodę źródlaną, mineralną, mineralizowaną itp lub ew. kranówkę, jeżeli jest zdatna do picia w regionie, gdzie żyjemy, herbatę zieloną lub ew. herbatki ziołowe, choć te ostatnie traktujemy z przymrużeniem oka, ponieważ one także mogą, paradoksalnie, wypłukiwać wodę z organizmu (patrz pokrzywa). Do czystej wody możemy dodać cytryny, mięty, miodu, imbiru i innych podobnych dodatków, byle nie w nadmiarze.
Jeżeli mamy aplikację, która przelicza ilość wody w pozostałych płynach (tak, jest taka), możemy je zaliczyć do limitu, ale tylko wtedy.
2. Obliczamy nasze dzienne zapotrzebowanie na wodę. Proponuję skorzystać z kilku różnych kalkulatorów, by wynik okazał się miarodajny. Jeżeli z jakichś powodów nie chcemy lub nie możemy wykonać obliczeń, przyjmujemy 2 litry wody dziennie, jednak pamiętajcie, że jest to ilość bardzo, bardzo orientacyjna.
3. Przez pierwsze dni skupiamy się głównie na podliczaniu ilości wody wypitej przez nas w ciągu dnia. Spisujemy na kartce lub w aplikacji wszystkie wypite płyny i zastanawiamy się, które z nich możemy zaliczyć do wody.
4. W drugim tygodniu wprowadzamy nawyk wypicia wody po przebudzeniu. Przyjmuje się, że dobry efekt daje wypicie szklanki wody, ale jeśli macie butelkę, wystarczy kilkanaście łyków lub mniej więcej połowa małej butelki.
5. Przez pozostałe tygodnie staramy się dobić do porządanej ilości wody i utrzymać ten wynik codziennie tak, by picie weszło nam w krew.
A. Nie dopuszczamy do momentu, gdy zwyczajnie chce nam się pić, ponieważ jest to wyraźny sygnał organizmu, że zaczyna się odwodnienie.
B. Nie pijemy półtora litra na raz, ponieważ większość z tej wody nie będzie odpowiednio wchłonięta i po kilkunastu minutach wydalicie ją w formie, w jakiej ją przyjęliście. Proponuję maksymalnie 300-500 ml na raz. Obserwujcie swój organizm, nawet poprzez badanie własnego moczu – jeżeli będzie to po prostu woda, to znak, że musicie zmniejszyć ilość i rozstrzelić picie w czasie.
C. Nie zwalamy całego picia wody na wieczór – dobrym patentem jest wypicie szklanki wody tuż po przebudzeniu, bo nie dość, że to świetnie pobudzi, to jeszcze odliczy się Wam od limitu. 🙂
Zalety picia wody:
* Zrzucenie paru kilogramów "ot, tak" – żeby nie było, nie mówię, że wystarczy pić wodę, by się odchudzić. To nie tak!!! Chodzi o to, że organizm, nie wiedząc, kiedy woda następnym razem będzie dostarczona, magazynuje ją w tkankach, by wykorzystać w momencie kryzysu. Kiedy więc zaczynamy więcej pić, ciało z ulgą i radością pozbywa się tych złogów, więc my z nich zwyczajnie chudniemy. Już nie mówiąc o pozbywaniu się produktów przemiany materii, które nam zalegają, a które też wpływają na wagę i tuszę.
* Odpowiednie dostarczanie składników odżywczych do każdej komórki (co z tego, że jecie same warzywka, skoro nie ma jak ich przetransportować wgłąb Was?);
* Znacząca poprawa trawienia, perystaltyki jelit, wydalania itp;
* Niezły power (wypicie dużej ilości wody działa tak odświeżająco, jak mocna herbatka lub spacer na świeżym powietrzu; oczywiście poprzez dużą ilość nie mam na myśli dużej butelki);
* Poprawa stanu cery i włosów – nawilżanie się od wewnątrz działa 100 razy lepiej, niż najlepszy kwas chialuronowy lub kolagen;
* Poprawa pracy mięśni i ruchomości stawów;
* Obniżenie ryzyka zawału, udaru i… dobra, dobra, wiem, jesteśmy młodzi, nikt o tym nie myśli. 😀 Ale warto pamiętać!

Aplikacja, o której wspomniałam, to "Moja Woda". W Appstore jest, zdaje się, pod tym linkiem:
https://apps.apple.com/pl/app/moja-woda-przypomnienia/id1440323599?l=pl
Nie tylko pozwala spisywać wypitą wodę, ale też wypite soki, herbatki i inne napoje, z których orientacyjnie też tę wodę wylicza. Nie jest na pewno bardzo dokładna, ale dla wodnych leniuszków na pewno się przyda.
Trzeba nauczyć się z nią postępować, bo nie jest super dostępna, ale też nie jest zdecydowanie nie do przejścia.
Niestety polecam zakup premium, bo dużo ułatwia, ale drogo nie jest.
*Wpis nie jest sponsorowany. 😀
Miłego dnia!

31 thoughts on “Zadanie pierwsze: Nawadniamy się!

  1. Nie miał nikt nigdy tak, że rano właśnie napicie się sporo wody nie poprawiało samopoczucia? Wręcz przeciwnie? W sensie no, może ja mam takie skojrzenie po ostatnich badaniach, bo co z tego, dużo wypić, jak nic jeść nie wolno… no ale pytam tak o, bo wiem, że sątakie ranki, kiedy bym właśnie wody nie chciała zabardzo.

  2. I co wtedy? Bo jeśli ty tak masz czasmi, to ja tak będę mieć raczej częściej, bo w ogóle miałam tendencję do bycia mi niedobrze rano.

  3. @Jamajka Jeżeli zamienisz czarną herbatę do śniadania na zieloną, to już masz tych 300 ml wypitych. Może się ten raz na dzień przemęczysz. xd Wierz mi, da się przyzwyczaić, potem już żyć bez niej nie możesz!

  4. A ja picie rano akurat mam już odhaczone, bo piję do lekarstw. Ale żeby nie było mi tak łatwiutko, to będę pić też dwa łyki wolne, w sensie nie żeby popić, tylko żeby się napić.

  5. Ja za to nie lubię zieloniutkiej herbatki. Ale muszę wykorzystać styczniowy rabacik w herbaciarni, to może sobie kupię? 😀

  6. Ja też dołączam, ale wczorajszy dzień zawaliłam koncertowo, bo w sylwestra trochę się porobiłam i wczoraj, no ten, mały zgon zaliczyłam.

  7. Rabacik w herbaciarence, Moniczko. 😉 A ja to nawet zieloniutkiej nie mam. Takie siki Weroniki to kurde niech sobie inni piją – zawsze wychodziłam z tego założenia. I niestety dzisiaj też zawaliłam. Ale jutro się wezmę. Postawię sobie przy wyrku jakąś flaszeczkę, najlepiej 0-wastową, bo nie dość, że szklaną, to jeszcze od napoju i będę chłeptała.:)

  8. Dopóki nie wypiłem wszystkich butelek w domu to piłem każdego dnia rano i wieczorem, i w ogóle potrafiłem 5 litrów sobie wypić popijając sobie niczym najlepszą whisky… Czyli chodzi o delektowanie się tym jakże cudnym trunkiem.
    A teraz nie ma wody a do kranu za daleko, i tak się każdego dnia spóźniam do bycia żałosnym urzędniczyną.

  9. Ej, co Wy na to, żeby zamiast się bawić w blogowe podsumowania zrobić konfę motywacyjną, na której będziemy po prostu zdawać sprwę na bieżąco?

  10. To miałoby sens, gdyby wszyscy brali udział we wszystkich zadaniach. A tak tych konf się nagle zrobi z 10.

  11. Julito, a jak te Twoje 2 litry mają się do faktu, że cokolwiek nie jemy – chleb, owoce, mięcho – to wszystko zawiera wodę?

  12. Tak, bo napoje umią, a kiełbasy już nie. Ogólnie pisałam, że szkoły są różne, bo wodę przyjmujemy też z pożywieniem, ale ogólnie przyjmuje się te 2 l orientacyjnie. No chyba że pijesz same smoothie, jesz warzywka i owocki nonstop.

  13. 3 litry? mnie zawsze mówiono, i nawet w szpitalu jak leżałem po zawale, że powinno się pić 5 litrów dziennie, od choćby dla prawidłowego działania nerek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *