Tfu, tfu, motywacyjnie :D

Wiecie co, ostatnio zmarły dwie ważne dla mnie osoby.
Tzn. jedna bardzo ważna, druga mniej. I myślę, że się nie obrazi za to "mniej", bo ta pierwsza jest, była, moją babcią, druga – nauczycielką.
Śmierć babci przyszła bardzo nagle. Miałam stresujący, dość przykry dzień, gdy wysiadłam z pociągu, a tata poinformował mnie o zawale. I poszło lawinowo. Jestem dość gruboskórna, ale nie wytrzymałam i zalałam się na dworcu łzami… Noo, bez szczegółów, to nieważne.
W każdym razie z tą pierwszą śmiercią się jeszcze godzę. I jeszcze trochę będę. Aż czasem dziwię się, że tak rzadko rozpaczam, że tak rzadko jest mi źle itp itd. No i kolejny powód do namysłu znalazł się już na następny dzień, gdy świat nie chciał się zatrzymać. Tak po prostu. Wszystko się działo, jak działo się wcześniej. Jakby nic się nie stało. Co więcej, liczne obowiązki nie chciały poczekać. Z jednej strony musiałam się nimi zająć, z drugiej – chciałam, żeby zająć myśli. Ale jakoś tak mi brakowało tego wszechobecnego współczucia, żeby wszyscy rozumieli, w czym problem, żeby pocieszyli itp. I tak do mnie dotarło, że jak się ma 9 lat, to przy okazji śmierci babci wszyscy są wyrozumiali, mili, czekają, nie naciskają itp itd. Ale jak się ma 23, to już się jest dużym. Więc nie wypada. Więc trzeba iść do przodu. Bo świat się nie zatrzyma. Tylko zastanawiam się, dlaczego. Dlaczego ludzie nie potrafią, jak w przypadku małego człowieka, zatrzymać się, pogłaskać po głowie i zwolnić ze względu na okoliczności mocno łagodzące. Tak jakby bycie "dużym" zwalniało z prawa do zatrzymania się w pędzie. A nie zwalnia. I nie zrozumcie mnie źle, ja naprawdę serdecznie pragnę z tego miejsca podziękować kręgowi moich najbliższych (nie mówię tylko o rodzinie), którzy znosili moje gwałtowne zmiany nastrojów, dziwne komentarze, zrywy motywacyjne, doły i opierdziele o wszystko. Brakowało mi wsparcia, jakie od Was otrzymałam, od obcych ludzi. Nie wiedziałam, ile z tego mogę powiedzieć, a ile to już będzie rozczulanie się nad sobą.
Ehhh, to tak już wychodzi, jak umiera Ci ktoś bliski właściwie po raz pierwszy. 🙁
Druga śmierć przybyła na dzień przed Wigilią, kiedy to z trzeciej ręki dowiedziałam się, że zmarła w mojej szkole nauczycielka, pono włoskiego. Nauczycielki włoskiego były zaledwie dwie, obie ważne dla mnie. Z biciem serca oczekiwałam doprecyzowania, która to. I okazało się, że słusznie się obawiałam.
Osoba, którą zabrała śmierć, to było połączenie profesor McGonnagal z Gabrysią Borejko. No, może tam jeszcze ktoś w tym połączeniu wystąpił, ale teraz nie mogę wykoncypować. Ta druga śmierć z kolei skłoniła mnie do stwierdzenia, że jestem stara.
Bo skoro tyle tych osób ostatnio umiera, skoro umierają osoby mi znane, które jeszcze niedawno rozmawiały ze mną, skoro umierają autorytety, to jednak coś jest nie tak.
Nauczycielce zawdzięczam to, gdzie jestem zawodowo. Ona we mnie wierzyła. Jak przyszłam na lekcję zdołowana, że na rynku pracy nie ma, yyy… pracy, powiedziała po prostu "jak będziesz dobra, znajdziesz pracę". Ale nie tak, jak się mówi to niewidomym, żeby pocieszyć. Jak ona powiedziała, to wiedziałam, że tak będzie. Z drugiej strony pilnowała, by mi woda sodowa nie uderzyła do głowy. Jak dwa razy z rzędu miałam 82% z próbnej matury, to stanowczo i autorytarnie stwierdziła, że tak być nie może, bo stoimy w miejscu. Ale gdy z tej prawdziwej otrzymałam również 82%, pogratulowała. I już o staniu w miejscu nie mówiła. Ona we mnie wierzyła. Ale nie rozczulała się.
I tak sobie myślę, że te dwie osoby naprawdę we mnie wierzyły. I zastanawiam się, co by powiedziały teraz, gdy znają całą prawdę o mnie. Czy byłyby dumne, a może stwierdziłyby, że coś trzeba poprawić, albo że nie tą drogą idę, co trzeba?…
Dlaczego popełniam ten wpis? Pfff, chyba po części dlatego, że to w końcu mój blog, więc mogę, a po drugie, by przekazać Wam kilka ważnych zasad:
1. Serio, śpieszmy się kochać ludzi. Bo odchodzą szybko. Naprawdę szybko. Ja wiem, to jest banał, wszyscy to wiemy, wzruszamy się i zamyślamy. Tylko jak ktoś naprawdę odejdzie, to nagle się okazuje, jaka to była prawda. Więc jeżeli choć trochę mnie lubicie, to zadzwońcie do dawno niewidzianej babci, cioci, czy innej znajomej, z którą nie macie kontaktu. Bo to się może okazać ostatnia rozmowa, jaką odbyliście. Ja się z babcią nie zdążyłam pożegnać.
2. Zapamiętajcie sobie, że powoli zbliża się czas, że zaczniecie się żegnać z bliskimi. Jesteście coraz starsi, a czas nie stoi w miejscu. Trzeba się godzić ze stratami i z począkiem nowego. A potem to zapomnijcie. Bo to i tak boli. 🙂
3. Kiedy już przyjdzie ten czas, to dajcie sobie odpocząć. Nie wstydźcie się mówić o uczuciach. Jeżeli mi powiecie, że ktoś Wam umarł, ja to zrozumiem. Dobrze zrozumiem. I starajcie się rozumieć innych. I wspierać. Bo tego brakuje.
4. Przez pamięć dla nich, nie stawajcie w miejscu. Zastanówcie się, czy/jak te osoby w Was wierzyły, ufały Wam, a potem, przez pamięć dla nich, postarajcie się. 🙂
Miłego wieczoru!

13 thoughts on “Tfu, tfu, motywacyjnie :D

  1. Wiesz, mi też babcia zmarła w grudniu. Nie byłam do niej szczególnie przywiązana emocjonalnie, ale żałuję teraz, że gdy był na to czas, nie przemogłam się, nie poszłam z nią czasem po prostu pogadać, nie ponagrywałam trochę jej, bo mówiła piękną gwarą, znała tyle fajnych zabobonów… Zawsze myślałam sobie, że trzeba to zrobić, bo gdy ona umrze, odejdzie kawał pięknej historii… No i zawsze sobie myślałam, że jeszcze nie muszę, że mam czas, że może kiedyś będzie łatwiej. No i dupa. Jedyne, co mi zostało z takich nagrań, to połowa wywiadu gwarowego, który chciałam przeprowadzić z nią w ramach zaliczenia na studiach.
    Także niech powyższa historia posłuży za przykład grozy: naprawdę, Julita ma rację.

  2. wiem jak to boli, jak mój tata odszedł, tak samo nie potrafiłem sie w tym wszystkim odnaleść, ciągle byłem zagubiony, bo nie wiedziałem co sie woku mnie dzieje., jeszcze to zimne ciało, dotykać, nie polecam tego, no ale tak, czasem mam ochote znim pogadać, ale go nie ma.
    czasami mam ochote poprostu płakać, i to robie, ale tylko wtedy, jak jestem sam, jak nikt mnie nie widzi.

  3. @Lukasz Rozumiem Cię. Zdecydowałam się dotknąć babci, bo nigdy wcześniej nie dotykałam zmarłego. Ale to jednak jest cholernie bolesne doświadczenie. I chyba nie powinno mnie być przy tym, jak zabijano trumnę gwoździami. Zdecydowanie nie powinno!

  4. Mi w tym roku zmarł dziadek. Nie byłam z nim bardzo związana, ale czasem też żałuję, że momentami nie potrafiłam mu wybaczyć, zejść na dół i podroczyć się z nim, jeszcze wtedy kiedy mógł.

  5. Bardzo, bardzo mi przykro. Mam nadzieję, że jakoś się już pozbierałaś na tyle, że nie jest Ci aż tak ciężko. <3

  6. Mój ojciec zmarł czas jakiś temu i też czasami nachodzi mnie refleksja, że pewne sprawy mogły po toczyć się inaczej, a wyszło, jak wyszło. Tak już ludzie mają, że żałują po niewczasie, pewnych zachowań, które były takie, a nie inne, Dopóki taki ktoś żyje. zawsze myślimy, że mamy czas, na to, czy na tamto, a potem jest już za późno na cokolwiek. Może będę teraz nieco brutalny, ale droga Julito, Tak! rodzice też odejdą i w niektórych przypadkach dość szybko i czas jeszcze teraz się z tym po godzić. To trudne, ale właśnie teraz jest czas, żeby się przygotować na przyszłość, kiedy ci którzy nas wspierali, odejdą i zostaniemy zupełnie sami. Pół biedy jak ktoś ma jeszcze wspierające rodzeństwo, ale jak nie ma się nikogo? Czas się nie cofa, Czas biegnie ciągle do przodu, a wielu ludzi tego albo nie rozumie, albo nie przyjmuje do siebie i powstają konflikty, nawet między najbliższymi, a potem jest żal, że mogło być inaczej, a teraz już jest za późno na naprawę czegokolwiek. To jest temat rzeka, i że tak strzelę taką dygresję, to też tyczy się wszystkiego tego, co dzieje się tutaj na eltenie wśród społeczności. Jeśli nikt się na czas nie obudzi, to potem, może już nie mieć szansy. Tyczy się to każdej dziedziny naszego życia. Im szybciej to dotrze do innych, tym łatwiej będzie im znieść brak takiej drugiej osoby.

  7. I tak jeszcze na marginesie, ostatnio zastanawiam się coraz częściej, kto zauważy, w odpowiednim momencie, że mnie już nie ma?

  8. Problem właśnie w tym, że próbuję przygotować się od wielu lat. I i tak nie potrafię.
    I wydaje mi się, że jedyną odpowiedzią na ostatnie pytanie postawione przez Ciebie jest próba sprawienia, by ludzie zauważyli. Jak, to też już Twoja sprawa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *