Fin już zdążył pogodzić się z tym, że Layla zaginęła. No, prawie zdążył. Wyszedł skorzystać z toalety w punkcie obsługi podrużnych przy autostradzie podczas powrotu z wyjazdu na narty, a gdy wrócił, już jej nie było, a stojący niedaleko samochód odjeżdżał prawie z piskiem opon. Ale życie przecież toczy się dalej. Mają się z Ellen pobrać, więc to się chyba liczy do ułożenia sobie życia, prawda? Ellen też zdaje się próbować poradzić sobie z faktem zaginięcia Layli, co jest tym trudniejsze, że przecież były siostrami.
Wszystko zmienia się w dniu, gdy Fin znajduje na murku przed domem matrioszkę. A właściwie tę jej najmniejszą część – malutką laleczkę z samego środka. Uruchamia to nie tylko lawinę wspomnień, ale i wydarzeń, które doprowadzają do zrujnowania jego poukładanej rzeczywistości.
Bo co, jeżeli Layla nie zginęła? Przecież nie ma dowodów na to, że zmarła?
Co, jeżeli żyje?
I jeżeli jest bliżej, dużo bliżej, niż myśli Fin?
Co, jeżeli kobieta, z którą pragnie ułożyć sobie życie, nie jest tą, za którą bierze ją jej partner?
##Wrażenia
Był to chyba pierwszy kryminał/triller nie z serii o Sherlocku Holmesie, który przeczytałam. Uznałam, że trzeba przełamać własną ignorancję i sięgnąć również po ten gatunek.
Do pewnego stopnia nie zawiodłam się, choć wydaje mi się, że książka nie pozostawi w moim sercu trwałego śladu. Czytało się dobrze, dość szybko, a zwrot akcji, jak można było przewidywać, mnie zaskoczył.
Cóż, jest to tym ciekawsze, że od początku miałam już ułożony cały scenariusz.
Autorka chciała chyba zwrócić uwagę czytelników na pewne zjawisko psychologiczne. I udało jej się.
Bo niby wiedziałam, że czasem jest tak, że jedno jest dwoma, ale żeby aż tak?…
Taak, czytałam to, przez większość akcji nic super ciekawego się nie działo, a potem to jedno WOW, którego totalnie się nie spodziewałam
Czytałam to już dawno, dawno.
Czytałam jakoś w tamtym roku, super książka. Ja lubię książeczki tego typu.