W momencie, gdy to piszę, czytam właśnie trzecią część cyklu. Są to nieduże, liczące po 300-400 tysięcy książki, właściwie prawie opowiadania, o czterech lokatorkach bloku przy ul. Kwiatowej w Kielcach. Niemal banał rodem z tak ostatnio popularnych książek dla kobiet.
Co ja poradzę, że to lubię? 🙂 Albo inaczej: Nie tyle lubię, co jest to jedyne, co mogę czytać.
Książki o Oświęcimiu, o tatuażystach, problemach kobiet wychodzących za mężczyzn innego wyznania, zbrodniach wojennych – to wszystko tak mnie porusza, że po prostu nie mogę czytać takich pozycji. W połączeniu z odcięciem się od telewizji i ignorowaniem wiadomości z radia możecie mnie uznać za ignorantkę – trudno, nic nie poradzę. Po prostu nie umiem i już. Gdy słyszę urywki tych wszystkich okropnych rzeczy, to myślę, że nie chcę rodzić dzieci na ten okropny świat. A biorąc pod uwagę, że przez całe moje życie uznawałam wydanie na świat dzieci za jedną z jego sprężyn, możecie ocenić, w jakim kierunku postępują zmiany.
Tak czy siak uciekam w literaturę kobiecą.
Czy można to nazwać ucieczką? Każda literatura jest wartościowa. A ludzie, którzy cenią jedne pozycje wyżej od innych tylko dlatego, że poruszają aktualne tematy lub są trudne, więc w ich mniemaniu wartościowe, sprawiają mi duży ból.
Hm, ale o czym miał być ten wpis?
A tak, o czterech lokatorkach bloku, a właściwie jednej z jego klatek. Jedna, dominująca historia którejś z nich (za każdym razem innej) i cztery perspektywy. Najpierw swoją historię opowiada pierwsza z lokatorek, a potem swoje dopowiadają jej przyjaciółki. Traktują czytelniczkę tak, jakby była ich najlepszą przyjaciółką. Niemal widzę siebie, jak przychodzę do każdej z nich, siadam w domu i słucham najnowszych wydarzeń. Tylko albo musiałabym być niesamowicie cierpliwa, albo być psychologiem. Bo ile można słuchać tego samego? 🙂 Pomijając już wszystko inne, na pewno wtrąciłabym coś z perspektywy dziewczyn, u których byłam wcześniej.
Chciałabym powiedzieć, że postaci są dobrze zarysowane, ale raczej nie są. Fabuła jest… cóż, może nie tyle cukierkowa, co dość prosta. Poruszane są tematy trudne, ale banalne, bo wciąż na nowo wałkowane ze wszystkich stron. Niby dobrze, że się je wałkuje, ale ileż można?
Czy te pozycje poszerzą Wasz światopogląd? Chyba nie bardzo. Czy autorka zastosowała ciekawy zabieg narracyjny? Tak, udało się nawet sprawić, bym czasem (rzadko) poczuła się słuchaczką czterech kobiet.
Czy jest to miła, niezobowiązująca lektura na jeden wieczór lub dłuższą podróż pociągiem?
Jak najbardziej.
Więcej nie zdradzam. 🙂
A ja napisze tak, każdego co innego relaksuje, więc po to sięga. Albo inny czyta, aby robić coś innego niż odpoczynek umysłowy. Choć dla każdego odpoczynek umysłowy może być innego rodzaju. Nalerzy pamiętać, że książki to nie tylko umysł, bo i emocje itd. Miłego czytania.