Z pisania pracy magisterskiej nauki kolejne

Niesamowitym jest, jak wiele dowiaduję się podczas pisania mojej nieszczęsnej magisterki, mojego nemesis i koszmaru nocnego obecnych czasów.
Otuż Mr. Hejwowski, niedościgniony wzór tzw. "scholars" w temacie, znany na całą Polskę jakże Świętej Pamięci profesor, który nawet uczył mnie przez jeden semestr (I że ja nie wiedziałam, z kim mam do czynienia!) podał w swej książce przykład, jak to swego czasu tłumaczył książkę z dziedziny astronomii, w której padło pojęcie "big crunch". Jeśli ładnie poprosicie pajpera, może zrobi na ten temat wpis – ja nie zamierzam wgłębiać się w szczegóły. 😀
Otuż owo "big crunch" jest przeciwieństwem "big bang", o którym mniej więcej wiemy, co to znaczy. Określa to tzw. Teorię Wielkiego Wybuchu, która stworzyła Wszechświat w formie, jaką znamy dzisiaj (no, mniej więcej w takiej).
I teraz tak: Samo przetłumaczenie banalnego "big bang" na monumentalne "Wielki Wybuch" jest już pewnego rodzaju uwzniośleniem. Bo skoro "bang" oznacza po prostu "buuuum", to dlaczego nie zostało to przetłumaczone na polski jako "wielkie buuum"? Tak, jak zrobiono to, nomen omen, w przypadku filmu z roku 2010 z Nianią McPhee jako główną bohaterką? Kto dał Polakom prawo do robienia z tego nie wiadomo jakiej teorii, skoro światowe sławy zza granicy mówią po prostu "buuuum" i się nie certolą?
I teraz dochodzimy do owego "crunch". Wiecie, co to znaczy, prawda? To jest ten dźwięk, który się wydaje np. siadając (oczywiście nie chcący) na paczce chipsów. Najlepiej zamkniętej. Albo nadeptując, np. na jakąś cenną a małą klawiaturkę bluetooth. Nie odda tego żadna klawiatura. Ciekawa sprawa z tym słowem, bo anglosasi mają swoje "crunch", które nie jest nawet onomatopeiczne w ścisłym sensie, ale oznacza coś, co w języku polskim nawet nie ma odpowiednika, a co brzmi mniej więcej jak krrrrhhhhhhhhhhhh. No sory, inaczej nie umiem tego zapisać.
I dochodzimy do tłumaczenia owego "crunch" na polski. Odejdźmy od skojarzenia z chipsami, wszak mowa o końcu świata… Trochę powagi, dobrze? Dziękuję.
No, więc o ile "big bang" miało już swoje monumentalne odzwierciedlenie w "Wielkim Wybuchu", o tyle, jak pisze prof. Hejwowski, zwany w skrócie przez swoich studentów po prostu "Hej" (Mam nadzieję, że Pan o tym wiedział, Profesorze…), podczas próby znalezienia tłumaczenia "Big Crunch" na polski napotkał na problem. Bo jedyne tłumaczenie wynikało z, nomen omen, tłumaczenia jakiegoś Polaka, który przekładał książkę angielską. Ów tłumacz, chyba niesiony szczytnymi ideałami, przetłumaczył "Big Crunch" na "Wielki Kres". Zapaliła mi się żółta lampka namber jeden. Ale gdy Hejwowski, zniechęcony propozycją kolegi, zastosował, wymyślone przez siebie, pojęcie "Wielka Implozja", w mojej głowie rozbrzmiał główny motyw z "Pogromców Mitów" i zdecydowałam się zasięgnąć opinii eksperta. Ekspert, przywołany potężnym okrzykiem z rodzaju "Daaaawiiiiiiid!" przybył i wyjaśnił, że w nomenklaturze, branży, slangu, czy co to tam jest, stosuje się termin "Wielki Kolaps". Po pierwsze więc, Profesorze Hejwowski i kolego wcześniejszy, gdzieście szukali? Czy książki przez Was tłumaczone były tak starymi, czy też zawiodły Internety? Bo pierwszy raz pojęcie "Wielki Kolaps" pada w pracy z roku 1992. I to w dodatku na Uniwersytecie Warszawskim. Więc jeśli te przekłady były późniejsze, to może jednak radzę się nie przyznawać. 😉 Przypuszczam jednak, że były dużo wcześniejsze. I fizycy, którzy patrzyli na Wasze wysiłki, stwierdzili, że… no chyba jednak nie skorzystają. 🙂 Po drugie, o ile anglosasi się nie certolili i, po prostu nazwali to "Big Crunch", czyli na nasze "Wielkie krhhhhhhhh", to my musieliśmy, też po naszemu, nazwać to "Wielkim Kolapsem". Ludzie, co to jest za anglicyzowanie (lub latinizowanie, jeśli istnieje takie pojęcie) prostego krhhhhhh??? Kto, siadając na paczce chipsów, mówi "kollllllappppppppppppssssss?".
Wywód skończony. Dziękuję za uwagę. 😀

Nick Cave & The Bad Seeds & Kylie Minoque, „Where the wild roses grow”

Na wstępie dziękuję M, że wczoraj przypomniał mi tę piosenkę. 🙂
Zdecydowałam się ją przetłumaczyć i pokazać to tłumaczenie, mimo że teoretycznie ten przekład nie jest dobry, a na pewno nie odpowiada do końca rytmowi oryginału.
Przykładając go do piosenki weźcie jednak pod uwagę, jak płynnie, też nie do końca zgodnie z rytmem, Kylie i Nick wypowiadali słowa mniej więcej w takt. 🙂
Przekład w piśmie może wydawać się niemal banalny, jak zwykłe tłumaczenie maszynowe, ale starałam się go dopasować do rytmu piosenki, który, jak pisałam, sam w sobie jest elastyczny i na dużo nam pozwala.
Proponuję więc spróbować zaśpiewać z moim tłumaczeniem. 🙂

Kylie:
Nazywają mnie dziką różą,
A to ja, Elisa Day.
Nie wiem czemu mnie wciąż nią zwą,
Skoro byłam Elisą Day.

Nick:
Gdym ją ujrzał, wiedziałem, że to właśnie ta,
W oczy spojrzała mi, no i już,
Kolor miały jej usta czerwony, jak krew,
Kolor dziko rosnących róż

Kylie:
Gdy zapukał do drzwi i przekroczył mój próg
Pierzchnął cały mój lęk, gdy w ramiona mnie wziął
To był mój pierwszy raz, z oczu spływały łzy,
które z troską, czułością, jego ścierała dłoń.

Nazywają mnie dziką różą,
A to ja, Elisa Day.
Nie wiem czemu mnie wciąż nią zwą,
Skoro byłam Elisą Day.

Nick:
A drugiego dnia kwiat jej przyniosłem,
Najpiękniejszej, ze wszystkich kobiet które znałem
Czy wie, gdzie róże rosną, spytałem,
Takie słodkie, dzikie i wzniosłe

Kylie:
A drugiego znów dnia różę jedną mi dał,
Wzamian prosił o mój smutek, zmartwienie,
A ja oddałam je, kładąc na łożu się,
Obiecywał wśród róż mi wytchnienie

Nazywają mnie dziką różą,
A to ja, Elisa Day.
Nie wiem czemu mnie wciąż nią zwą,
Skoro byłam Elisą Day.

Trzeciego dnia zabrał mnie nad rzekę,
Pokazał mi róże, całowaliśmy się,
A ostatnie, co słyszałam, to cichych słów dźwięk,
Nade mną skała,
Którą ściskała pięść…

Nick:
A na koniec pokazałem jej róże,
Na brzegu leżała i wiał lekki wiatr,
"To co piękne – szepnąłem – musi umrzeć"
I do ust jej włożyłem róży kwiat

Kylie:
Nazywają mnie dziką różą,
A to ja, Elisa Day.
Nie wiem czemu mnie wciąż nią zwą,
Skoro byłam Elisą Day.

Źródło:

J. R. R. Tolkien, „Felagund”

Śpiewał o czarze i jego władcy,
O ranie, mieczu, zdradzie i kłamcy,
Źle nagim jak ostrze, miecz kłujący,
Lecz wtem Felagund głos wzniósł dźwięczący.
I pieśń zabrzmiała o ukojeniu,
O walce, buncie, o wybawieniu
Ufności wielkiej, wierze, wolności,
O zmianie, nadziei i radości,
O pustych sidłach, więzach zerwanych,
lochach próżnych, łańcuchach strzaskanych.
I grzmiała ta pieśń jak świat szeroki,
Mocniała, leciała pod obłoki.
"Czar już", pomyślał Finrod, "dość wielki"
W słowa ujął moc i pokój wszelki
W magię uzbrojon wszelaką i moc.
I ptaków śpiew zabrzmiał w ciemną tę noc,
W Nargothrondzie, elfickiej krainie
Śpiew morza, co nigdy nie przeminie,
Z daleka, gdzie piasek plaży białej
Londu wiecznych, krainy wspaniałej.
Lecz cóż… Ciemność wciąż wzbiera, czar pryska…
Walinor krwią plami, łzy wyciska,
Tam, za morzem, gdzie Nioldorów zmaza
Gdzie ucieczka i kradzieży skaza,
Na możu statek, żagiel bieleje,
W dal odpływają, wiatr zimny wieje,
wilk wyje, kruk smętnie pieśń zawodzi,
Lodu bryła pęka, w morze schodzi,
Jeńcy Angbandu wznoszą lamenty,
Grzmot tnie wody wzburzone odmęty
I Felagund padł przed tronem

Vengaboys, „Shalala Lala”

Jesień już na dobre szarogęsi się na świecie, więc dziś przedstawię piosenkę w zdecydowanie letnim klimacie, którą często nucę sobie w czas letni, ale i zimą.
Wspaniała do tańca, pełna słońca i energii, mimo dość dołującego tekstu.
Każdy tłumaczony tekst przynosi nowe wyzwania i czegoś mnie uczy.
Zauważyłam, że mam pewne skłonności do rymowania wszystkiego, jak leci. Czy to dobrze, czy źle – nie wiem.
Przykładem takiej nadgorliwości jest ta piosenka. W oryginale rymów tam niewiele. Mam jednak nadzieję, że bardzo to nie razi.
Mam też pewne zdolności do uwznioślania tekstów, które wzniosłe koniecznie być nie muszą.
Jak wyszło tym razem, oceńcie sami.
Miałam pewien problem z owym fundamentalnym "shalala lala", więc je troszkę spolszczyłam. 🙂
Zapraszam!

W myślach mam jego twarz i on wie, że za nim tęsknię
Rano, gdy wstanie dzień i gdy noc już ziemię spowije.
Odszedł na jakiś czas, a ja tu z miłości więdnę.
Może usłyszy, że serce me dla niego wciąż bije?

Ref.
I śpiewa szalalalala, szalala już od rana,
Szalalalala, szalala i w południe,
Szalalalala, przy księżycu na niebie,
Szalalalala, śpiewa serce tylko dla Ciebie.

Bywa tak, że go brak, a tak chcesz, by był tu z Tobą.
Ze mną ten motyw nuć, raz i dwa, śpiewajmy go razem.
W końcu przyjdzie ten dzień, piękny dzień, gdy będzie obok,
Więc wyśpiewaj dziś to, serca słuchaj, ono pokaże,

Jak śpiewać szalalalala, szalala już od rana,
Szalalalala, szalala i w południe
Szalalalala, przy księżycu na niebie,
Szalalalala, śpiewa serce tylko dla Ciebie

Oryginału możecie posłuchać tu:

Abba, „Super Trouper”

Tutaj wyzwanie tłumaczeniowe było już o stopień większe. Pamiętam jednak, że szkic wstępny powstał dość lekko i w całości podczas jednych zajęć z pedagogiki. 🙂
Tytułową Super Trouper można od biedy przetłumaczyć, a raczej zaadaptować jako Najpiękniejszą, ale uważam, że ta piosenka bez charakterystycznego "Supa, trupa" nie byłaby tym samym, więc pozostawiłam to w oryginale.
Można też spierać się w kwestii, że tak to ujmę, ilości adresatów tej piosenki.
Teoretycznie tekst można zinterpretować jako wypowiedź skierowaną przez podmiot liryczny do jednej osoby i tak właśnie zrobiłam ja, ponieważ uważam, że zwroty typu "hold me tight" na to właśnie wskazują.
Okazuje się jednak, że ta piosenka jest wyrazem tęsknoty jednej z członkiń Abby za dziećmi, więc równie dobrze tekst może być kierowany do pewnej grupy osób, np. rodziny.
Zdecydujcie sami, którą wersję wolicie.
Zapraszam!

Super Trouper
Światła mnie oślepią,
Lecz nie ugnę się.
Nie zmieszają mnie,
Bo będziesz tu; to liczy się.

Miałam wczoraj dość i było źle,
Gdy dzwoniłam do Ciebie z Glasgow.
Śpiewam, śpię i jem; to życie me.
Pragnę, by każdy show był ostatnim.
Więc gdy dowiedziałam się, że tu przyjeżdżasz,
Uwierz, ucieszyłam się,
Bo inaczej będzie, kiedy dzisiaj scena ujrzy mnie.

Tej nocy
Super Trouper
W świetle reflektorów
Znów się będę śmiać,.
Świecić będę tak,
Jak najpromienniejsza z gwiazd.

Tej nocy
Super Trouper
Światła mnie oślepią,
Lecz nie ugnę się.
Nie zmieszają mnie,
Bo będziesz tu; to liczy się.

Jak pokonać Twych znajomych tłum,
W którym czuję się tak samotna?
Tylko dzięki Tobie sukces mój,
W myślach mam tylko Twoją postać,
Są momenty, w których myślę, że zwariuję,
Lecz to nic, zaufaj mi,
Bo inaczej będzie, gdy na scenie stanę znowu dziś,

Tej nocy
Super Trouper
W świetle reflektorów
Znów się będę śmiać,.
Świecić będę tak,
Jak najpromienniejsza z gwiazd.

Tej nocy
Super Trouper
Światła mnie oślepią,
Lecz nie ugnę się.
Nie zmieszają mnie,
Bo będziesz tu; to liczy się.

Więc będę tam,
Gdy zjawisz się,
Spojrzenie Twoje z moim się skrzyżuje, sprawi, że ożyję, a gdy znów
Obejmiesz mnie,
Ta noc tą najważniejszą stanie się

Tej nocy
Super Trouper
W świetle reflektorów
Znów się będę śmiać,.
Świecić będę tak,
Jak najpromienniejsza z gwiazd.

Tej nocy
Super Trouper
Światła mnie oślepią,
Lecz nie ugnę się.
Nie zmieszają mnie,
Bo będziesz tu; to liczy się.

Tej nocy
Super Trouper
W świetle reflektorów
Znów się będę śmiać,.
Świecić będę tak,
Jak najpromienniejsza z gwiazd.

Tej nocy
Super Trouper
Światła mnie oślepią,
Lecz nie ugnę się.
Nie zmieszają mnie,
Bo będziesz tu; to liczy się.

I oczywiście oryginał:

George Baker (Selection), „Una Paloma Blanca”

Na szybko wrzucam tutaj popełnione wczoraj tłumaczenie. Robiłam je pośpiesznie, jest praktycznie bez poprawek – taka wersja beta, ale już nie mam czasu jej teraz poprawiać.
Utwór pewnie wszystkim znany, więc z braku czasu nie wrzucę teraz linka.
Enjoy!

Kiedy słońce szczyt oświeca,
Kiedy noc odchodzi już,
Wstaje dzień,
Ja w górę lecę,
Słońce czeka mnie tuż tuż.

Czuję jego miłe ciepło,
Wdycham siana cudną woń
Słyszę mego Boga-Ojca
Złotym traktem zdążam doń.

Una Paloma Blanca.
Jestem jak na niebie ptak,
Una Paloma Blanca,
Pode mną z gór szczytów trakt
Tego co mam, nie zabierze świat.

Chciano skuć mnie łańcuchami,
Ach, pamiętam tamten czas,
Chciano pewność moją zabić
Mój wewnętrzny zgasić blask.

Una Paloma Blanca.
Jestem jak na niebie ptak,

Una Paloma Blanca,
Pode mną z gór szczytów trakt
Tego co mam, nie zabierze świat.

(powtórka pierwszej zwrotki i refrenu)

A tu oryginał:

When the Sun shines on the mountain
And the night is on the run
It's a new day
It's a new way
And I fly up to the sun

I can feel the morning sunlight
I can smell the new-mown hay
I can hear God's voice is calling
For my golden sky light way

Una paloma blanca
I'm just a bird in the sky
Una paloma blanca
Over the mountains I fly
No one can take my freedom away

Once I had my share of losing
for they locked me on a chain
Yes they tried to break my power
oh I still can feel the pain

Una paloma blanca
I'm just a bird in the sky
Una paloma blanca
Over the mountains I fly
No one can take my freedom away

When the Sun shines on the mountain
And the night is on the run
It's a new day
It's a new way
And I fly up to the Sun

Una paloma blanca
I'm just a bird in the sky
Una paloma blanca
Over the mountains I fly
No one can take my freedom away

Mireille Mathieu, „Santa Maria de la mer „

Ostatnio zachwyciła mnie ta piosenka – jej melodia i tekst, któremu przysłuchałam się po raz pierwszy aż tak dokładnie.
Wcześniej czasem zdarzało się, że słyszałam ten utwór w radio, jednak dopiero teraz dostrzegłam jego urok i przeanalizowałam tak dogłębnie.
Posłuchać możecie jej tutaj:

Poniżej wklejam jego polskie tłumaczenie, zrobione dzisiaj przeze mnie. Nie jest idealne, ale chyba jednak lepsze niż to zaproponowane przez Tekstowo lub oficjalna wersja przeznaczona do śpiewania, gdyż ta niedokładnie oddaje sens oryginału.

W morze patrzy figura jej, w burzliwe fale,
Pod kopułą niebieską, gdzie zima nie gości
Czułe serce, przy którym śpi dzieciątko małe
Słucha modłów wieśniaków, tak pełne miłości

Ref.
Ześlij deszcze na gleby
Santa Maria
Niech się łan złoci przenny
Niech kwiatem mai się świat
Ochroń, kogo strzeżemy
Santa Maria
Duszom blask daj promienny
Sercom uśmiech daj

W oczach jej obietnicy blask, z nich miłość bije.
Kiedy ranisz, ja patrząc w nie, oń modlę się
W matce co tuli dzieciątko swe, historia żyje.
Ta ze wszystkich najświętrza, wiary uczyć nas chce.

Ref.
Ześlij deszcze na gleby
Santa Maria
Niech się łan złoci przenny
Niech kwiatem mai się świat
Ochroń, kogo strzeżemy
Santa Maria
Duszom blask daj promienny
Sercom uśmiech daj

J. R. R. Tolkien, „Pieśń o Nimrodel”

Niedawno otrzymałam wyzwanie przetłumaczenia pewnego… wierszyka. Jako przyszły tłumacz literacki wyzwanie to podjęłam, a teraz wywiera się na mnie presję, bym swój przekład wrzuciła na bloga, więc to właśnie robię.
Jest to "Pieśń o Nimrodel", będąca dziełem wieszcza Tolkiena.
Jeżeli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej, to może na blogu pajpera coś się znajdzie, a jeżeli nie, to wszelkie skargi i zażalenia do niego, bo to on, pod grośbą kar okrótnych, zmusił mnie do publikacji tego wątpliwej jakości dzieła.
Miłej zabawy i… oszczędźcie, bo to mój pierwszy przekład…

##Pieśń o Nimrodel

Elfickie dziewcze żyło raz,
cód-panna, córa gwiazd,
trzewiczki srebrny siały blask,
pokryty złotem płaszcz;

Czoło gwiazda krasiła jej
i słał promienie włos,
niby słońce w konarach drzew,
wśród Lorien cudnych łąk.

Biała jej płeć i jasny włos,
gdy wolna niby ptak,
jak lipy listek biegła, co
z nim tańczy w lesie wiatr.

Gdy nad wodami Nimrodel
nuciła pieśni swe,
jak czyste srebro brzmiał jej śpiew,
gdy w toni gubił się.

Czy w światłość gdzieś, czy w cień i mrok
odeszła, nie wie nikt,
bo wśród dalekich szczytów gór
jej ślad już dawno znikł.

Daremnie elfów statek stał,
w przystani czekał jej,
gdzie wodą targał żywioł, szkwał,
gdzie góry w mocy swej.

Aż wiatr północny poniósł go
od brzegu elfów w dal
i zjękiem strasznym w sztorm go pchnął,
na łaskę zdał go fal.

Ląd zniknął już, gdy nastał świt
za pióropuszem fal,
zasłonił go w mgłę strojny szczyt,
w szarości odzian szal.

Lord Amroth swój skierował wzrok
na skryty w dali brzeg
i przeklął statek, który go
rozdzielił z Nimrodel.

Drzew w kwiecie strojnych był to pan –
wąwozów, gajów, kniej,
w krainie starej, dawno tam,
w przecudnym Lorien.

I jego właśnie dostrzegł ktoś,
jak niby z łuku strzał,
jak mewa, zniżająca lot,
w odchłanie morza wpadł.

Z włosami jego igrał wiatr,
płaszcz z piany okrył go,
a z dala był on niby ptak,
co leciał poprzez toń.

Zachodni brzeg przywitał ich,
lecz tam nie umiał nikt
powiedzieć, kim król Amroth był:
czy żywy i gdzie znikł.