Refleksja

Czy osoba, która mówi "Kocham Cię! Potrzebuję Cię!" lub też w ogóle w tej kategorii właściwie mówi nieprawdę?
Bo skoro częścią miłości jest poczucie potrzeby kogoś, chociażby ta częśc była mikroskopijna, to już nie jest miłość, tylko chęć zaspokojenia tej właśnie potrzeby. Jakiegoś prywatnego interesu. Interesu przytulenia, całusów, seksu, kasy, rozmowy, pocieszenia…
No bo skoro alkoholik potrzebuje alkoholu do życia, to czy oznacza to, że kocha alkohol? Tak naprawdę?
Czy prawdziwa miłośc nie zaczyna się dopiero wtedy, gdy nie potrzebujemy danej osoby w ogóle do szczęścia, a mimo tego ją kochamy?

34 thoughts on “Refleksja

  1. bardzo to mądre i poruszające.
    Niestety, bardzo często mówimy słowo kocham do drugiej osoby, żeby właśnie albo osiągnąć swój jakiś ukryty cel do osiągnięcia wobec drugiej osoby, albo żeby sprawić, żeby osoba czuła się lepiej.
    Warto jest się zastanowić nad tym czym jest to słowo i ile może ono znaczyćl jeśli się go użyje w odpowiedni sposób, no i zna sie znaczenie tego słowa.
    Tak naprawdę ciężko jest odpowiedzieć sobie na pytanie, czym tak naprawdę jest kochanie takie z miłością, bezinteresowne i chyba tylko miłość chrześcijańska, taka opisywana w biblii ta boska, to ta prawdziwa, a nie ta interesowna, bardzo mnie ta refleksja poruszyła, być może ją źle zrozumiałem, ale uświadomiła mi jak często nadużywałem słowa kocham, zupełnie niekiedy bez sensu.
    To tak jak by rzucić w błoto ciężko zarobione pieniądze.

  2. Trochę tak. I, paradoksalnie, z czysto filozoficznego punktu widzenia wychodzi nam, że miłość chrześcijańska najlepiej wychodzi.
    A w ogóle nie wyszłam od niej.
    Wyszłam od tego, że alkoholik nie może powiedzieć, że kocha alkohol w czystym tego słowa znaczeniu, jak mężczyzna kobietę, a jednak go potrzebuje.

  3. Idąc w tę stronę, to powiedzmy ubranie jest nam potrzebne. Ale czy to znaczy, że nie możemy go też lubić?? Tak, drażnię się z Tobą. 😛

  4. Brawo, napisałaś prawie jak jeden z moich ulubionych autorów, że zacytuję:
    Toteż w rzeczywistości mówisz: "Dopóki należysz do mnie, dopóty kocham cię, ale z chwilą, gdy przestaniesz być moja, znienawidzę cię. Dopóki mogę ufać, że zaspokoisz moje potrzeby seksualne i inne, dopóty będę cię kochał, ale z chwilą, gdy przestaniesz dawać mi to, czego chcę, przestanę cię lubić". Jest więc między wami antagonizm, rozdział, a gdy czujecie się rozdzieleni, nie ma miłości. (…)
    W tej przynależności do drugiego, w tym psychicznym dożywianiu się kosztem drugiego, w tej zależności od niego zawsze musi być niepokój, lęk, zazdrość, wina. Dopóki jest lęk czy strach, dopóty nie ma miłości.
    Koniec cytatu.
    Jiddu Krishnamurti – "Wolność od znanego"

  5. Chodzi mi o to, że potrzeba nie jest jedynym, co trzyma przy tym czy innym ubranku, człowieku czy nałogu nawet, są też inne czynniki. Zresztą, mało to chyba realne, by faktycznie żyć z kimś ileś czasu i nie potrzebować właśnie jego w pewnych kwestiach, sytuacjach czy okresach.

  6. Ah, no to jak nie potrzebujemy tej drugiej osoby i jesteśmy bez niej takimisamymi ludźmi, to w takim razie… Po nic ona nam potrzebna. Więc to samo będzie, jak Jej ni będzie. I jak nie będzie bólu, jak odejdzie, to co to za miłość? Ja wiem, ze kochać, to pozwolić odejść, ale…

  7. Wniosek z tego taki, że miłość dziecka do matki to też lypa, bo przecież potrzebuje jej jak żadne tam partnery siebie wzajemnie.

  8. Tak to właśnie jest jak stara się wszystko przetrawić np. przez teorię ewolucji, wszystko staje się w gruncie rzeczy nastawione na przetrwanie, wszyscy chcą wchodzić w związki tylko z najlepszymi, a jak ktoś z teoretycznie gorszym, to ma jakieś braki 😛

  9. SUgeruję nie szastać wielkimi słowami na prawo i lewo, bo można się zderzyć ze ścianą, a zderzenia bywają bolesne.

  10. A ja się z tym nie zgadzam.
    Moim zdaniem miłość, to przede wszystkim postawa, że ja chcę dobra dla tej drugiej osoby i ja to tak właśnie rozumiem.
    Nawet, gdy nie jestem już z kimś, to dalej chcę jego dobra, a czasem zdarza się tak i osobiście w życiu tego doświadczyłem, że odchodzi się od kogoś właśnie dla jego dobra.

  11. Tak, PIotrze, tylko czy to jest dobro.
    Czy nam sie wydaje, że jak odejdziemy partner/partnenrka poczują się lepiej.

  12. Magdaleno, a jeśli nie jesteśmy w stanie kogoś całkowicie zaakceptować, to czy zostając z nim nie krzywidzimy go?

  13. Mam na myśli co innego, odchodzę od osoby X, mimo, że ją kocham, ale w moim mniemaniu jestem tak beznadziejny, że z pewnością tak będzie dla niej lepiej nie pytając jej o zdanie. To miałam na myśli.

  14. Kocham cię, równa się żyję z Tobą, równa się potrzebuję Cię w różnych kwestiach mniej lub bardziej i Ty mnie też.
    Właśnie. A miłość matki/ojca do dziecka?

  15. Kolejna rzecz: skoro w sumie ten ktoś to taki niezbyt potrzebny do życia, to właściwie można by wyjść na ulicę, złapać pierwszego lepszego faceta za fraki i do ołtarza, bo czy ten, czy inny… Tak samo nie zaspokoi żadnych potrzeb, których nie ma.

  16. Porąbało mi się. Nie zaspokoi, bo ich przecież nie ma. 😛 A zatem może być to ktokolwiek.

  17. Miłość matki do dziecka to, paradoksalnie, właśnie przykład tego, o czym mówię, czyli miłości bezinteresownej. Bo co jak co, ale rodzic nie potrzebuje dzieci do pełni szczęścia, co dzisiaj udowadnia nam w krąg młode pokolenie. 😀

  18. Żeby przekazać geny, zaspokoić potrzebę bycia matką/ojcem… Wszak ta potrzeba potrafi ludzi pchnąć do korzystania z surogatek czy adopcji. Jeszcze parę potrzeb by się znalazło.

  19. Obiecałem sobie, że nie będę się kłócił na tematy religijne, ale rzucę tylko retoryczne pytanie, gdzie w takim bądź razie ta miłość boga?
    Pytanie retoryczne zaznaczam.

  20. Rodzice, niby to żartem mówią, że warto mieć dzieci, bo na starość będzie miał kto pomóc. 😛 Czy ta miłość jest bezinteresowna? Nic w życiu nie jest bezinteresowne, a najmniej altruizm, który to wymaga robienia rzeczy za nic, a w rzeczywistości za własne poczucie, no, tego, że jest się super, jak się coś zrobiło za nic.

  21. xJedynym rodzajem miłości bezinteresownej jest miłość matki do dziecka. Nie tyle rodzica, co matki. Oczywiście nie każdej, ale jeżeli w ogóle mamy mówić o miłości bezinteresownej, to właśnie jest to ten rodzaj miłości. To co napisała Zuzler, jest właśnie potwierdzeniem tego w mojej ocenie, a nie zaprzeczeniem. W końcu właśnie chodzi o to, aby to dziecko miało jak najlepiej, żeby było bezpieczne i przetrwało i nie potrzebna do tego wdzięczność tego dziecka. Egoizm byłby wtedy gdyby matka coś od dziecka oczekiwała, chociażby pomocy na starość, zazwyczaj jednak na wczesnym etapie się o tym nie myśli. Matka zazwyczaj wszystko dla dziecka poświęci. Widać to najlepiej na przykładzie surygatek. Nawet nie są to jej geny, ale sam fakt bycia w ciąży powoduje, że organizm serwuje matce taki koktajl hormonów, że mamuśka robi wszystko, aby to dziecko miało jak najlepiej i nie pozwoli go skrzywdzić. Natomiast można się kłócić, można książkę napisać, ale nie da się zaprzeczyć, że w każdej innej relacji międzyluckiej jest element egoizmu.

  22. @Mustafa Co do miłości matki do dziecka, nie mogę się zgodzić, nawet w przypadku surOgatek. Jako osoba zakorzeniająca się w tzw. "dorosłości" dostrzegam, że każdy rodzic, niezależnie od tego, czy jest to matka, czy ojciec, oczekuje po dziecku wdzięczności za wychowanie, gdy jest to dziecko już dorosłe. I to nie ma nic wspólnego z bezinteresownością w takiej sytuacji. A jednak ona występuje.
    Poza tym bardzo krzywdząco odnosisz się do ojców. Generalnie się zgadzam, że miłość matki do dziecka jest unikalna, ale jednak zapominasz o tych wszystkich ojcach, którzy ją kompensują, gdy matka nie umie kochać, jak należy, albo nie umie kochać w ogóle swojego dziecka. A to zdarza się coraz częściej. Ba – w przypadku dzieci niepełnosprawnych może zdarzać się nawet bardzo często, chociaż oczywiście postaci miłości są tak unikalne, jak unikalna może być relacja między dwoma unikalnymi istotami.
    A co z ojcami, którzy zaczynają produkować mleko, gdy dzieciom nie starcza matki?

  23. (…) mam wątpliwości.
    Pod innym twoim wpisem użyłem pojęcia "antynatalizm" i z ciekawości wżuciłem je w google.
    W wikipedi oczywiście dotarłem do koncepcji etyki negatywnej Julio Cabrera, oraz Imperatywu praktycznego Immanuela Kanta, i już nie jestem taki pewien, czy miłość matki może być bezwarunkowa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *