Trochę o hybrydach po niewidomkowemu

Gdyby nie to, że hybrydy są drogie, tak zwyczajnie za drogie dla mnie, to robiłabym je sobie ciągle, bo są ładne, efektowne i dość efektywne. Problem polega jednak na tym, że u mnie paznokcie hybrydowe wytrzymują maksymalnie 14-17 dni w swej efektowności. Jednym słowem, paznokcie rosną mi jak szalone. 🙂
Ostatni raz robiłam hybrydy dla dwóch wydarzeń: Konferencji Prowadnicy w listopadzie oraz wyjazdu do Oxfordu. Wiedziałam, że muszę mieć ładne i wytrzymałe pazurki, żeby pokazywać wydruki naszym gościom; nawet nie wiecie, jak ponoć przyjemnie zobaczyć coś takiego u osoby, u której się tego nie widuje… Jest to eleganckie, estetyczne i ładne, tak poza wszystkim.
Im dłuższy paznokieć malowany hybrydą, tym jest on ładniejszy, więc ja zawsze przed manicure hybrydowym trochę zapuszczam pazurki.
Można oczywiście zrobić sobie manicure klasyczny, ale zdarza się, że ten nie wytrzymuje u mnie nawet kilku godzin i tworzą się odpryski. Hybryda jest wytrzymała dużo bardziej.
##Jak wygląda zabieg?
Ogólnie zabieg jest przyjemny i dość automatyczny.
Kosmetyczka matowi płytkę paznokcia frezarką, której dźwięk przypomina mocno wiertełko dentystyczne, tylko jest dużo cichszy, więc mniej niemiły dla ucha; potem zmienia końcówkę frezarki i odsuwa oraz wycina skórki. Czasem robi to nożyczkami, czasem – tylko frezarką. U mnie przydają się wszelkie dostępne metody, ponieważ moje skórki są jak las deszczowy – bujne, rosną szybko i nieprzebyte. 😉 Nie radzę dotykać paznokci po tej operacji, żeby nie przerazić się ich stanem, ponieważ aby hybryda dobrze się trzymała, to muszą one być szorstkie, a więc wierzchnia, gładka warstwa jest zwyczajnie zdzierana. Nie jest to przyjemne, więc ja na ten czas zwyczajnie myślę sobie o czymś innym, a zawsze mam o czym.
Potem nadchodzi najtrudniejsza i najbardziej ryzykowna część, czyli samo malowanie. Najczęściej nakładana jest najpierw baza, by paznokcie były twardsze, a hybryda – wytrzymalsza. Potem nakładana jest jedna lub dwie warstwy lakieru właściwego, a na sam koniec – top, który paznokcie nabłyszcza, a czasem dodaje im np. dodatkowego, brokatowego lśnienia – to już zależy od stylizacji.
Malowanie paznokcia musi być niesamowicie precyzyjne, ponieważ każde muśnięcie paznokciem innej powierzchni, np. boku lampy, nawet niezauważalne dla kosmetyczki, pozostawia pewien zaciek, smugę lub niedociągnięcie, a to wpływa na kształt i wytrzymałość hybrydy. Tak więc w trakcie, gdy kosmetyczka maluje nasze paznokcie, musimy być, paradoksalnie, jak najbardziej rozluźnieni, a jednocześnie uważni, bo spinanie rąk działa odwrotnie do zamierzonego celu. Po pomalowaniu każdej warstwy ręka wsadzana jest pod lampę UV. Lampa ma cieniutką podstawę, na której kładzie się dłoń, jest też obudowana cienkimi ściankami po bokach i "kopułką" z całą elektroniką i samą lampą – na górze. Zwykle jest lekka i przenośna i mieści się w niej akurat jedna dłoń. W zależności od typu lampy, kosmetyczka wciska odpowiedni przycisk lub uruchamia się czujnik, który sprawia, że włącza się naświetlanie UV. W zależności od wrażliwości i cienkości paznokci, odczuwamy tylko przyjemne ciepło, jak promienie słońca na wiosnę, lub lekkie pieczenie. Jeśli czujemy pieczenie, to nasze paznokcie są już raczej słabe i jest to sygnał, że to pewnie nasza ostatnia hybryda na pewien czas, ew. zastosowano mocno utwardzającą płytkę bazę. W każdym razie o każdym bólu warto poinformować osobę wykonującą zabieg. Takie naświetlanie trwa kilkadziesiąt sekund, a lampa nie emituje żadnego dźwięku. Potem dłoń jest wyjmowana lub możemy wyjąć ją same, żeby ułatwić kosmetyczce pracę. W zależności od współpracy z kosmetyczką, od naszego własnego oswojenia się z tematem, od jej wprawy i ostrożności, maluje ona na raz wszystkie paznokcie jednej dłoni lub kilka, a czasem nawet jeden. Czasem w trakcie naświetlania jednej dłoni już maluje drugą.
Dla osób niewidomych bardzo trudnym momentem jest przenoszenie dłoni z wałka, na którym opiera się rękę do malowania, pod lampę, bo zdarza się bardzo często, że muska się paznokciami jakieś niepożądane powierzchnie, a wierzcie mi – nawet jeśli kosmetyczka mówi Wam, że jest ok, to jednak warto uważać, bo pewnych niedoskonałości nie dostrzeże nawet oko ludzkie, a dłoń niewidomego – już tak. 😉
Na wierzch kładziony jest wygładzający i nabłyszczający top. Gdy wszystko jest gotowe, Wasze paznokcie wyglądają idealnie gładko, ale to śmieszny efekt – trochę tak, jakbyście pocierali idealnie gładką gumkę. Faktura jest jakby piszcząca, jak po naczyniach bardzo dobrze umytych płynem do naczyń. Ale nie bójcie się, to jest przyjemne, przyjemniejsze, niż ja to opisuję. 😀 Paznokieć wydaje się bardzo gruby – tak gruby, że nie idealnie płaski, ale jakby w formie delikatniutkiej górki.
Kosmetyczka może też posmarować Wam ręce oliwką, by je wygładzić i zmiękczyć. Te oliwki zawsze ładnie pachną. 😉

##A co potem?
Potem, cóż, paznokcie rosną. 😀 A gdy odrosty zaczynają być widoczne, to widoczna i wyczuwalna jest też różnica między hybrydą i Twoim własnym paznokciem. I to zaczyna być problem, gdy szczelina jest wyczuwalna, bo jakiekolwiek mycie moich długich, cienkich włosów, powoduje, że haczą one o te szczeliny i czasem nawet się rwą. Nie mówiąc już o swetrach i innego rodzaju "ciągliwych" tkaninach.
Nie jest to uciążliwe tak długo, jak szczelina jest niewielka lub jeśli często zmieniamy hybrydy, ale czasem może być niewygodne. No i nieestetyczne też jest. 😉

##A jak to zdjąć?
Cóż…
Sposoby zdjęcia są właściwie trzy:
Po pierwsze, frezarką i polerką. Wtedy warstwę hybrydy się zwyczajnie zdziera, pozostawiając znów cienki, szorstki, dość słaby paznokieć. Potem poleruje się tę cienkość tak, że pozostawia się płytkę gładką, chociaż osłabioną. To osłabienie nie musi być duże, w zależności od natury paznokcia.
Drugi sposób to zdjęcie acetonem – obecnie praktykowane dużo rzadziej, bo dużo bardziej abrazyjne na płytkę paznokcia. Pomiędzy palce wsadza się płatki kosmetyczne lub specjalne pianki, tak by odseparować palce od siebie, nakłada się na paznokieć płatek kosmetyczny z acetonem i przyciska go odpowiednimi, mocnymi klipsami. Proces nie jest zbyt przyjemny – pozycja nie jest wygodna, a aceton śmierdzi i mocno niszczy płytkę. Jeśli nie nakładamy kolejnych hybryd, paznokcie są bardziej osłabione, niż po frezarce, przynajmniej tak wynika z mojego doświadczenia. Wszystko ściera się kolejnymi płatkami, paznokieć się poleruje i zostawia.
Trzeci, wykorzystywany przeze mnie sposób jest trochę nielegalny. 😉 Polega on po prostu na poczekaniu, aż paznokcie odrosną tak, by hybrydy w naturalny sposób zaczęły odrywać się same od płytki. Skoro nie mają punktu zaczepienia tuż przy skórce oraz na końcach paznokcia, zaczynają same odchodzić. Warto poczekać, aż zacznie odchodzić duży fragment hybrydy, a potem delikatnie zerwać resztę lub ew. poczekać, aż sama odpadnie. 😀 Trzeba potem taki paznokieć dodatkowo wypolerować polerką (do dostania w Rossmannie za kilka złotych), no i paznokieć będzie dość słaby, ale pamiętajcie, że jeśli moje hybrydy odpadają same, to odrost na paznokciu pozostaje już twardy i nie niszczy go frezarka lub aceton, co sprawia, że paznokcie szybciej odzyskują dawną formę.
Zdecydowanie nie jest to ortodoksyjna metoda pozbywania się lakieru, jednak ja ją stosuję, m.in dlatego, by nie umawiać się do kosmetyczki tylko i wyłącznie na zdjęcie hybryd, za który to luksus w dodatku trzeba zapłacić. 😀
Na pewno nie polecam prób oderwania hybryd przed ich naturalnym czasem odejścia do krainy wiecznych lakierów – wtedy będą odrywać się maleńkimi kawałkami i nie dość, że będzie to po prostu obrzydliwe i wyjątkowo nieestetyczne, to pozostawi paznokcie bardziej uszkodzone.
Pamiętajcie, że teoretycznie paznokci polakierowanych hybrydowo się nie obcina. Lakier jest zespojony z końcówką paznokcia i tam ma punkt zaczepienia, że tak to nazwałam. Jeśli więc obetniemy go, to ten punkt zniknie, zniknie jedność lakieru z płytką, a więc wrażenie będzie takie, jakby paznokieć lekko się rozdwajał. Jego krawędź nie będzie okrągła, a raczej kanciasta. Nie mam tu na myśli krawędzi z boku na bok, tylko jakby… w pionie. 😀 Tym niemniej do mojego sposobu zrywania hybryd taka metoda się przydaje, bo one szybciej odrywają się samoistnie.

##Czym pomagam sobie po hybrydzie?
Wpis nie zawiera lokowania produktu. Tzn. zawiera, ale…
Moje paznokcie rosną szybko, ponieważ z wielu powodów codziennie przyjmuję olej z czarnuszki, akurat w moim przypadku – w formie kapsułek. On naprawdę pomaga w utrzymaniu zdrowych, gładkich, mocnych płytek.
A tak poza tym…
No bo generalnie co ja poradzę, że najlepszym środkiem po mojej ostatniej hybrydzie okazało się serum "Na ratunek po hybrydzie" od Nowej Kosmetyki?
No tak, jest to sponsor Fundacji Prowadnica.
No nie, nie napisałam tego postu tylko po to, żeby zachwalić ten produkt. 😉
Serum chciałam kupić wcześniej, gdy miałam swoje pierwsze przygody z hybrydami. W końcu zakupiłam. Pomagało mi już wcześniej, ale trochę o nim zapomniałam. Do ostatnich hybryd. Jest ono w słoiczku, więc osobom niewidomym odpada, często nieprzeskakiwalny, problem malowania płytki pędzelkiem. Po prostu bierzemy na palec trochę gęstej pasty i wcieramy, wmasowujemy i wprasowujemy ją w płytkę. Stanowi ona tymczasowe wypełnienie (nie spektakularne, nie pogrubiające, ale troszkę wyczuwalne) oraz pomaga rosnąć paznokciom i nieco zmiękczać skórki. Zapach pasty jest specyficzny – przypomina maggi, kostkę rosołową lub mocno doprawiony rosołek. Wadą sposobu aplikacji jest to, że potem ręce pozostają trochę tłuste i pachną rosołkiem, jak po kostce rosołowej właśnie. 😉
Tuż po zerwaniu hybryd wcierałam produkt nawet kilka razy dziennie, jak również na noc, bo miałam taką możliwość. Po kilkukrotnym myciu rąk, umyciu włosów czy naczyń serum może się wypłukać, ale wystarczy nałożyć nową warstwę. 🙂 Ja robiłam to automatycznie, słuchając jakiejś książki czy czytając maile na laptopie. Pod ręką miałam chusteczkę, by otrzeć opuszki palców, i dawaj do przodu.
Są oczywiście na pewno inne produkty – kiedyś np. używałam odżywki Regenerum, takiej z pędzelkiem, która pogrubia trochę paznokcie. Można, pewnie, że można. Tylko mi samej nie chce się lawirować pędzelkiem, zwłaszcza, że dawno tego nie robiłam.

Jeśli macie jakieś pytania co do tej metody manicure, pytajcie. Nie jestem ekspertem w temacie, dlatego opisałam wyłącznie sam zabieg, by przekonać (bądź nie) więcej osób niewidomych.
U niektórych kobiet lakier hybrydowy utrzymuje się na paznokciach nawet 4 tygodnie, u innych – nie wytrzymuje nawet dziesięciu dni. Zależy to od kondycji płytki, czynników, w jakich pracujemy dłońmi, wprawy kosmetyczki, a nawet hormonów i dni cyklu miesiączkowego.
Zapraszam do zadawania ew. pytań. 🙂

6 thoughts on “Trochę o hybrydach po niewidomkowemu

  1. Łojeej. To ja nie wiem co mam powiedzieć, ale żeby coś powiedzieć potrzebę odczuwam. Otóż, ja jestem, chyba, jakimś, antykosmetycznym wampirzyskiem.🤣 tak, tak, o ile perfum używam, żeli pod prysznic, szamponów, odrzywek do włosów, dezodorantów, pianek, żeli do twarzy iiii tak dalej iiii tak dalej, to o jakiejkolwiek pracy nad moimi paznokciami nie może być mowy. Ja lubię gdy moje paznokcie są tak krótkie, że niemal na równi z opuszkiem. Skutecznie pielęgnuję je tylko i wyłącznie pilniczkiem, ponieważ, śmiejcie się albo i nie, nie umiem ani nożyczkami, ani obcinaczkami 😀 😀 ale krótkie muszą być. Moja siostra skończyła jakieś kursy dotyczące robienia paznokci u rąk i stóp chyba też, nie wiem czy to się jakoś odróżnia i czy to jest coś osobnego, ale nakupowała tych wszystkich lamp, frezarek i innego sprzętu, odrzywek, lakierów i generalnie tego wszystkiego, o czym piszesz, no i robiła to na pewno dawniej bardzo zajadle komu się dało. Pamiętam, że ja miałam chyba robione tipsy na osiemnastkę. Zgodziłam się na to, pod warunkiem, że będą krótkie i w miarę nie przeszkadzające w moim codziennym życiu 😛 ale okazały się oczywiście za długie i miały zostać skrócone następnego dnia, ale tego dnia nie doczekały. Wystarczyło, że dwa razy nie poradziłam sobie w toalecie przy majstrowaniu w guziku, czy tam zamku przy spodniach i bestialsko, wściekle zerwałam ile się dało xdd. No wyglądało to okropnie, ale tak już działam, najpierw akcja, potem reakcja hahahaha. Natomiast jedyne na co mogę się zgodzić od czasu do czasu, to pomalowanie jakimś lakierem paznokci u rąk i stóp. 🙂

  2. @Kasia Ja też nie umiem nożyczkami. #funfact: zgubiłam swój pilnik, ze skróceniem muszę poczekać, aż wybiorę się do najbliższego Rossmanna. 😀 Jutro. Ale w każdym razie nie jesteś sama.
    Ja też ogólnie lubię krótko, ale możesz mieć też hybrydy na krótkich – na pewno będą ładnie wyglądać, dłonie nie będą zadbane. Po prostu będzie to troszkę mniej widać. Im dłuższe, tym lepszy efekt "wow", ale też więcej brudu włazi pod paznokcie, a to już nie tylko niszczy efekt "wow", ale jest nieestetyczne. Więc do wyboru, do koloru. 🙂
    Co do manicure klasycznego, to ja mam z nim taki problem, że naprawdę potrafi mi odprysnąć po godzinie maleńki kawałek lakieru z palca. Nikt nie będzie tego widział, ale ja już tak. I to wystarczy, żeby popsuć humor. Co jak co, ale jeśli hybryda zrobiona jest dobrze, to będzie się trzymała, żeby nie wiem, co.

  3. Dawno temu robiłam hybrydy, ale u mnie nie wytrzymały one spektakularnie długo, jedne zaczęły samoistnie odłazić po tygodniu, a drugie wytrzymały jakieś 10 do 12 dni, na pewno nie więcej. Inna sprawa, że wtedy jeszcze pracowałam jako masażystka, stąd być może wpływ tych oliwek, olejków, maseł, kremów, środków do dezynfekcji itd. był tak negatywny, ale nie wykluczam, że jeszcze kiedyś się skuszę i tak, robiłam na krótkich.

  4. Ja w ogóle raczej pazurki to mam twarde i niezbyt łamliwe. A zapomniałam, jak zwykle, dodać w poprzednim komentarzu, że jak miałam do czynienia z jakąś maszyną do wygładzania, czy robienia czegokolwiek z paznokciem, to ledwo to zniosłam, bo miałam wrażenie, jakby to się odbywało gdzieś w moich kościach 😀 😀 i dlatego nie mogę też kupować innych pilniczków jak tylko szklane, bo mniej wtedy to dziwne coś odczuwam.

  5. Moja siostra cioteczna jest kosmetyczką i robi hybrydy. Czasami chodzę do niej na zrobienie paznokci i zdjęcie lakieru. Kilka razy zdejmowałam lakier sama, tym sposobem, który opisywałaś. Raz byłam u innej kosmetyczki, bo narzeczony załatwił mi taki prezent. Paznokcie obcinam obcinaczką, bo nie umiem nożyczkami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *