Co napisać?

Witajcie,
Przyznaję, że ostatnio nie mam natchnienia. Nie wiem, którą kategorię ciągnąć dalej, co rozwijać itp.
Posłużę się więc jarmarczną sztuczką znaną jak świat i zapytam Was: Co na moim blogu najbardziej Was interesuje? Co chcielibyście czytać lub słuchać?
Miło jest tworzyć z przeświadczeniem, że się to komuś podoba, nawet jeżeli chwilowo nie ma weny.
Buziaki dla Was,
Papa

20

"Czasami, a ostatnio coraz częściej, zdaje mi się, ze patrzenie na świat jako na miejsce przede wszystkim cierpienia, jest pójściem na łatwiznę, a już na pewno nie jest prawdą o świecie.
Czy prawda o świecie istnieje, to już inna rzecz : )"
(Ewa Różycka)

Między…

Spokojem i niepewnością,
Smutkiem i radością,
Niebem i Ziemią,
Bólem i rozkoszą,
Żarem i chłodem,
Zawiścią i serdecznością,
Mądrością i głupotą,
Dojrzałością i naiwnością,
Błyskotliwością i tempotą,
Dziecięctwem i dorosłością,
Wiarą i niewiarą,
Pięknem i brzydotą,
Egoizmem i brakiem poczucia własnej wartości,
Gościnnością i oschłością,
Intrygą i szczerością,
Ufnością i zwątpieniem,
Miłością i nienawiścią…
Między, czyli gdzie właściwie?…

Rozmowy z Bogiem, czyli… Jak Ty to robisz?

Ostatnio charakter moich rozmów z Bogiem zmienił się. Zdaje mi się, że zmieniliśmy się oboje, choć to oczywiście nieprawda, choć to tylko ja się zmieniłam.
Zmieniła mnie ludzka zawiść, zazdrość, pogarda, chęć zemsty, jad w ludzkich słowach i czynach…
Wciąż staram się iść z głową podniesioną i nieść swoją lampę, oświecając tym drogę ludziom przed sobą, ale jest to, zdaje się, coraz trudniejsze.
Czasem więc podnoszę głowę i, patrząc Ojcu w oczy, zadaję tylko jedno pytanie: "Jak Ty to robisz"?
Bo skoro tak trudno jest znieść jednego, dwóch, trzech bliźnich, to jak można znieść siedem miliardów Twoich własnych stworzeń, które mają Cię w dupie?

Sezon uważam za otwarty, albo nie dopełniłam rytułału!

Jedna z ostatnich sobót czerwca, wypadająca w okolicach początku kalendarzowego lata.
Wtedy to, punktualnie o godzinie 9:00, albo nawet tuż przed, zasiadałam przed radioodbiornikiem, rozpaczliwie próbując znaleźć odpowiednią częstotliwość. Zwykle konstatowałam z rozczarowaniem, że spóźniłam się o kilka magicznych sekund. Owe krótkie, charakterystyczne piknięcia, poruszające serce i przyprawiające o rozkoszny dreszcz, z których każde przybliżało ów niesamowity moment, na który czekało się z biciem serca, zdążyły już przebrzmieć. W tle rozlegała się tylko owa porywająca, urzekająca swym pięknem, wzruszająca do głębi, szarpiąca jaźń melodia, kojarząca się z czasem błogiej beztroski. Za tą melodią pójść można jak za Szczurołapem, wyprowadzającym nieświadome dzieci z miasta Hameln. Do niej tańczyć można beztrosko, nie patrząc na czas, jaki minął, zapominając o wszystkich zmartwieniach. Tzn. jeżeli zna się kroki tego tańca, których ja niestety nie znam (jeszcze)!
Kto wie już, o czym mówię?

A dziś? Dziś nie dopełniłam rytułału! Smutno mi, Boże, ale w przyszłym roku się poprawię, obiecuję.

19

"La plus constante marque de la sagesse, c’est une constante réjouissance"
(Michel de Montaigne, "Essais", I, 26)
W wolnym tłumaczeniu:
"Najtrwalszym śladem naszej mądrości jest wciąż towarzysząca nam radość".

Każdy Twój wyrok…

Dawno się tu nic nie pojawiało.
Nie miałam jakoś czasu a i nic godnego uwagi nie wpadało mi do głowy.
Ostatnio jakoś temat zszedł w rozmowie na Kaczmarskiego i przypomniał mi się utwór, który w tej kategorii powinien znaleźć się już dawno.
Wszystko zaczęło się od tego, że pewna osoba Kaczmarskiego mi pokazała. Pokazała na nowo, choć o tym nie wie.
Nauczyłam się szukać optymizmu w tych utworach, co moim zdaniem nie jest łatwe. 🙂
Potem pojechałam na Zobaczyć Morze. Tam, na jednym z wieczorków przy gitarze przed mesą na Kapitanie Borhardcie, usłyszałam piosenkę, która zapadła mi w pamięć, bo użyto do niej tylko jednego akordu. Jakież było moje zdziwienie, gdy po powrocie usłużny Youtube ujawnił mi, czyj to utwór… Potem poszło lawinowo! Dużo się z tych piosenek nauczyłam, dużo mi dały, ale ta zawsze pozostanie pierwsza, bo… prawie była pierwsza! Ach, no i jest to jeden z tych nielicznych utworów, w których ten optymizm jest w miarę, podkreślam – w miarę widoczny! 🙂 Dziękuję!

George Baker (Selection), „Una Paloma Blanca”

Na szybko wrzucam tutaj popełnione wczoraj tłumaczenie. Robiłam je pośpiesznie, jest praktycznie bez poprawek – taka wersja beta, ale już nie mam czasu jej teraz poprawiać.
Utwór pewnie wszystkim znany, więc z braku czasu nie wrzucę teraz linka.
Enjoy!

Kiedy słońce szczyt oświeca,
Kiedy noc odchodzi już,
Wstaje dzień,
Ja w górę lecę,
Słońce czeka mnie tuż tuż.

Czuję jego miłe ciepło,
Wdycham siana cudną woń
Słyszę mego Boga-Ojca
Złotym traktem zdążam doń.

Una Paloma Blanca.
Jestem jak na niebie ptak,
Una Paloma Blanca,
Pode mną z gór szczytów trakt
Tego co mam, nie zabierze świat.

Chciano skuć mnie łańcuchami,
Ach, pamiętam tamten czas,
Chciano pewność moją zabić
Mój wewnętrzny zgasić blask.

Una Paloma Blanca.
Jestem jak na niebie ptak,

Una Paloma Blanca,
Pode mną z gór szczytów trakt
Tego co mam, nie zabierze świat.

(powtórka pierwszej zwrotki i refrenu)

A tu oryginał:

When the Sun shines on the mountain
And the night is on the run
It's a new day
It's a new way
And I fly up to the sun

I can feel the morning sunlight
I can smell the new-mown hay
I can hear God's voice is calling
For my golden sky light way

Una paloma blanca
I'm just a bird in the sky
Una paloma blanca
Over the mountains I fly
No one can take my freedom away

Once I had my share of losing
for they locked me on a chain
Yes they tried to break my power
oh I still can feel the pain

Una paloma blanca
I'm just a bird in the sky
Una paloma blanca
Over the mountains I fly
No one can take my freedom away

When the Sun shines on the mountain
And the night is on the run
It's a new day
It's a new way
And I fly up to the Sun

Una paloma blanca
I'm just a bird in the sky
Una paloma blanca
Over the mountains I fly
No one can take my freedom away